Dyskomfort, to pojawiające się w życiu prywatnym lub zawodowym doznanie, które kojarzymy zazwyczaj z czymś negatywnym. Odbiera nam pewność siebie, wywołuje uczucie niepokoju, obawy i zwątpienia. Bywa, że prowadzi też do strachu lub frustracji. Z tego powodu zwykliśmy unikać go za wszelką ceną, tymczasem takie postępowanie jest nieuświadomioną pułapką.
Cena rozwoju
Dyskomfort jest nieodłącznym elementem zmian jakie wprowadzamy w naszym życiu. Zaś siła dyskomfortu jest często wprost proporcjonalna do wielkości zmiany z jaką się mierzymy.
Wchodząc w nowy obszar działań, nowe środowisko, nową pracę lub przeprowadzając się do innego miasta stykamy z się z nieznanym. Tymczasem, to co nieznane i niepowtarzalne nie jest lubiane przez nasz mózg. Aktywuje jego najbardziej prymitywną część, która ogłasza alarm. „Nieznane” jest bowiem dla niej równoznaczne z „niebezpieczne”. Tak oto, nasz mózg dostrzega w zmianie zagrożenie i wpada w panikę.
Wraz z naszym dojrzewaniem, wzrostem poziomu życia, awansami zawodowymi czy rozwojem firmy zmiany stają się coraz bardziej wymagające. Zwiększa to też dyskomfort, który w związku z nimi odczuwamy. Z tego powodu tak ważnym jest, aby mierzyć się z dyskomfortem świadomie i nauczyć się nim zarządzać. Należy uświadomić sobie, że dyskomfort jest naturalną częścią procesu zmiany i jego pojawianie się, nie oznacza od razu, że coś idzie źle.
Dwa rodzaje niewygody
Mało kto zwraca uwagę na fakt, że dyskomfort jaki odczuwamy może wynikać z dwóch rożnych przyczyn. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że są dwa jego rodzaje: transformacyjny i destrukcyjny. Pierwszy z nich popycha nas do przodu i tworzy wzrost. Sprawia, że się uczymy i stajemy się coraz silniejsi. Drugi, działa dokładnie odwrotnie. Blokuje nas, a nawet cofa w rozwoju. Wbija nas w ziemie i nie pozwala się podnieść. Tracimy pewność siebie i zaufanie do nas samych.
Tutaj pojawia się właśnie pułapka. To dyskomfort transformacyjny jest tym, który towarzyszy wprowadzaniu zmian w życie i tym, z którym powinniśmy się nauczyć pracować oraz nim zarządzać. Tymczasem dyskomfortu destrukcyjnego powinniśmy się jak najszybciej pozbyć. Zniwelować go, a najlepiej z góry się na niego przygotować i mieć zdefiniowane działania zapobiegawcze. Problem w tym, że kiedy nie jesteśmy świadomi tych dwóch rodzajów dyskomfortu, działamy intuicyjnie. Wtedy, działania te są odwrotne od tych jakie powinny być. Eliminujemy dyskomfort transformacyjny, nie wprowadzając zmian w naszym życiu lub się z nich wycofując. Zaczynamy się za to przyzwyczajać i akceptować w naszym otoczeniu ten rodzaj dyskomfortu, który podcina nam skrzydła.
Jeżeli chcemy dowiedzieć się z jakim rodzajem dyskomfortu mamy do czynienia, wystarczy zadać sobie jedno proste pytanie: „Dlaczego nie czuję się dobrze?”.
Jeśli odpowiedzi jakie pojawiają się w naszej głowie to: nie jestem w tym dobry, nie dam sobie z tym rady, nigdy nie będę w stanie tego zrobić. Mamy do czynienia z dyskomfortem, który nam nie służy. Powinniśmy jak najszybciej usiąść i zastanowić się nad tym w co wierzymy i co chcemy z tym zrobić. Inaczej ten rodzaj dyskomfortu będzie nas ograniczał i odsuwał od odniesienie sukcesu.
Jeśli odpowiedzi brzmią: bo robię lub zamierzam zrobić coś do czego nie jestem przyzwyczajony, bo odkrywam coś nowego, bo stawiam się w nieznanych mi sytuacjach. Mamy do czynienia z dyskomfortem transformacyjnym. To ten rodzaj dyskomfortu, który jest naturalnym elementem procesu rozwoju. Nie powinniśmy go zwalczać, ani go unikać. Ważne jest, aby w jego przypadku pamiętać o celu, do którego zmierzamy. Powinniśmy też wdrożyć rozwiązania, które pozwolą nam obserwować postępy w naszym działaniu. Dzięki temu zaufamy sobie, a może nawet zaczniemy czerpać satysfakcję z procesu własnego rozwoju.
Niebezpieczna ucieczka w komfort
Przeciwieństwem dyskomfortu jest komfort, który miło otula nas poczuciem bezpieczeństwa i rozkoszą bezpiecznej stabilności. Problem jednak w tym, że nie przygotowuje nas na przyszłość, nie wzbogaca nas, ani nie rozwija. Często w tej sytuacji dla zabicia pustki naszego postępu, przeżywamy przygody i wyzwania serialowych bohaterów. Kiedy jednak w naszym życiu nadejdą prawdziwe i realne wyzwania, my nie będziemy na nie gotowi. Z tego powodu być może wciąż będziemy tkwili w związku, który nas niszczy i emocjonalnie wyczerpuje, ale jest znany. Będziemy gasnąć i wypalać się w pracy, której nienawidzimy, ale boimy się ją zmienić, bo nie wiemy czy inna na pewno będzie lepsza.
Nie pamiętam już gdzie i od kogo usłyszałem następujące zdanie „Pragnienie bezpieczeństwa i poczucie zagrożenia – to jedno i to samo”. Wbiło mnie ono w ziemie, bo z całą mocą uświadomiło, że za każdym z nich stoi strach.
Mam jednak na tę sytuację swoje rozwiązanie. Za każdy razem, gdy dopada mnie strach idę do swojego biurka i czytam wiersz, który nad nim zawiesiłem. Zaczyna się on, od słów:
„Powoli umiera ten, kto staje się niewolnikiem przyzwyczajenia,
powtarzając każdego dnia te same drogi…”
Dokładnie rok i 2 dni temu, obudziłem się rano podekscytowany, ale zarazem pełen ogromnego dyskomfortu. Dzień wcześniej pożegnałem wszystkich swoich kolegów z pracy i współpracowników. 1 marca 2018 pierwszy raz w swoim zawodowym życiu i to na skutek własnej decyzji , nie byłem już na etacie. Zostałem za to z własną firmą, swoją wiedzą i umiejętnościami oraz towarzyszącym mi strachem. Tak zacząłem się oswajać z dwoma rodzajami dyskomfortu i swoim nowy wyznaniem.
Wspaniały blog wiele przydatnych informacji zawartych w poszczególnych postach, Dzieki Ci za to serdeczne, zapraszam także do siebie…
Dzięki za tą miłą opinię i zapraszam do eksplorowania bloga. Znajdziesz tutaj ponad 420 różnych artykułów.