Jest czas kiedy mamy poukładane życie, wszystkie tematy są ogarnięte a potrzeba bezpieczeństwa jest dopieszczona w każdym obszarze. Wszystko wiemy, wszystko znamy, każde działanie weszło w określony schemat lub nawyk. Ryzyko, niczym spasiony kot wygrzewa się na piecu i nie ma ochoty na działanie. Jedynie od czas do czasu ziewnie nieznacznie wprawiając w lekkie drganie nutę niepokoju. Jest miło, ciepło i przytulnie, gdy nagle… do drzwi puka nowe.
Ono zawsze puka, bo przychodzi z zewnątrz. Wszystko co wewnątrz, już znamy. Puka i burzy nasz rutynowy, bezpieczny porządek. Stoi u drzwi i się niecierpliwi a my rozdarci nie wiemy czy drzwi ryglować, czy też je uchylić. Intuicyjnie bowiem czujemy, że gdy wpuścimy nowe nigdy już nie będziemy tą samą osobą. Zetknąwszy się z nowym, doświadczywszy go – zawsze i na zawsze zostaniemy zmienieni. Jest to zjawisko nad wyraz ryzykowne, bo trudno przewidzieć co nowe niesie ze sobą, czy jest przyjazne, czy wrogie. Jeśli chcesz się tego dowiedzieć nie masz wyboru i musisz otworzyć drzwi. Tu nie ma miejsca na ich lekkie uchylenie, bo kiedy jedynie muśniesz nowe, to nie poznasz go do końca i nie doświadczysz prawdziwej zmiany.
Oczywiście, można zostać ze starym nie otwierając drzwi. Wrócić na kanapę i włączyć telewizor, żyjąc życiem serialowych bohaterów lub fascynując się dokonaniami uczestników kolejnych talent show’ów. Niemniej jednak, wcześniej czy później stare zacznie uwierać. Jest bowiem jak politycy. Początkowo sporo obiecuje, ale nigdy nie spełnia wszystkich obietnic. Daje poczucie bezpieczeństwa, ale szczęścia często już zapewnić nie może. To wtedy rodzą się frustraci. Nie znoszą swojej pracy, jednak nie ryzykują zmiany, bo nowa nie daje gwarancji, że będzie lepiej. Żyją w toksycznych związkach, ale nic z tym nie robią, bo nikt ich nie zapewni, że znajdą nowy. Jest też ryzyko, że jak nawet taki się trafi, to nie będzie lepszy od obecnego. Czasami nawet nachodzi ich taka myśl, że może jednak otworzyć się na coś nowego, ale kiedy to przemyślą szybko kalkulują nieopłacalność ryzyka. Umysł bowiem zawsze jest stary. Przechowuje w sobie pamięć całej twojej przeszłości i ma już wypracowane rozwiązania na wszystko co Ci się przydarzyło. Nie lubi i boi się nowego.
Mimo to, nie żyjemy w wyizolowanym środowisku i ono zawsze jakoś na nas wpływa. Zatem jakby nasz umysł się nie starał, nowe przychodzące z zewnątrz wciąż stuka do naszych drzwi. Stare natomiast staje się powtarzalne, nudne i monotonne a co za tym idzie pokusa zmiany staje się jeszcze silniejsza. Musimy się jednak mieć na baczności, bo umysł nie jest do końca bezbronny. Potrafi wytworzyć iluzję zmiany a wspiera go w tym powszechny konsumpcjonizm i pogoń za karierą. Tchórzymy przed zmianą siebie, ale mamy poczucie rozwoju bo nasze konto w banku się powiększa. Zaczynamy się lepiej ubierać i jeździć lepszym samochodem przez co sądzimy, że inni nas bardziej szanują. Piastujemy coraz to nowe stanowiska i nasze nazwisko staje się bardziej znane a my czujemy się potężniejsi . Jednak to tylko zwodnicza sztuczka umysłu. Nie jesteś swoim kontem, nie jesteś też swoim nazwiskiem. Wystarczy, że samotnie wybierzesz się w góry lub zapuścisz w głąb ciemnego lasu a wtedy nawiążesz kontakt z naturą i samym sobą. Zobaczysz też wtedy, jak w tej sytuacji twoje konto czy nazwisko są nieistotne.
Kiedy więc następnym do Twoich drzwi zastuka nowe, przypomnij sobie słowa „Strach nie zapobiega śmierci. Zapobiega życiu” i otwórz je szeroko.
tekst pisany w towarzystwie pysznej czarnej herbaty Żar pustyni