Wśród wielbicieli herbaty znane jest pojęcie białego wrzątku, które opisuje stan gotującej się wody przed mocnym wrzeniem, kiedy woda robi się mętna. Według chińskiej sztuki parzenia herbaty woda podczas wrzenia traci rozpuszczone w niej powietrze. Powinniśmy więc zwrócić uwagę, aby nie doprowadzać jej do długotrwałego wrzenia.
Podobnie jak z gotującą się wodą, jest z jedną często pojawiającą się wśród ludzi emocją, którą jest gniew. Według Wikipedii gniew „to reakcja emocjonalna na niepowodzenie lub wzburzenie emocjonalne, czasami z nastawieniem agresywnym (złość), będący reakcją na działanie interpretowane jako skierowana negatywnie akcja zaczepna. Podobnie jak inne emocje, gniew specyficznie zabarwia obraz postrzeganej rzeczywistości. Dzięki zniekształceniu rzeczywistości przygotowuje do działania w sposób korzystny dla osoby doznającej tego odczucia. Umiejętność kontroli gniewu zależy od możliwości intelektualnych oraz socjalizacji danego człowieka.” To samo źródło podaje, że „Gniew składa się z trzech elementów: myśli, reakcji fizjologicznej oraz zachowania. W przeciwieństwie do złości i wściekłości, gniew może być kontrolowany.”
Co ważne, mimo że „może być kontrolowany” chyba każdemu z nas zdarzyło się, chociaż raz w życiu, stracić nad nim kontrolę i wybuchnąć. Piszę o tym, bo kulturowo jesteśmy tak programowani, aby złe emocje ukrywać, wycinać z naszego życia i zwalczać na wszelkie sposoby. Tymczasem moja nauczycielka jogi uczy nas, aby kiedy przy pracy z ciałem pojawiają się w nas różne emocje spokojnie się im przyglądać. Nie zmieniać na siłę, nie zwalczać, tylko poczuć je i zaakceptować – nawet wtedy, gdy są to emocje „złe”. Dopiero w takim stanie, możemy próbować dotrzeć do ich źródła i przyczyny. Kiedy je zwalczamy i zaprzeczamy im, z jednej strony wzmacniamy je a z drugiej zamykamy sobie drogę do ich zrozumienia. Opowiadam o tym podejściu niektórym z moich klientów, którym kiedyś puściły nerwy i do tej pory wstydzą się swojego wybuchu gniewu. Zdarza się to większości ludzi, ale raczej niechętnie o tym opowiadają, bo każdy z nas woli uchodzić za osobę opanowaną i kontrolującą swoje emocje.
Jeżeli zdarzył Ci się wybuch gniewu, w trakcie którego nie zrobiłeś nikomu krzywdy to jesteś w super sytuacji. Znasz swoją potężną siłę w tym stanie, a wybuchając prawdopodobnie pozbyłeś się też sporej dawki gniewu nagromadzonej od dłuższego czasu w Twoim ciele. Pisząc o „super sytuacji” odnoszę się do cennej lekcji doświadczenia jaką zdobyliśmy. To tak, jak powszechnie uznaje się za lepszych kierowców właśnie tych, którzy kiedyś mieli wypadek, bo wiedzą co to znaczy, przeżyli go i teraz z jeszcze większą starannością starają się uniknąć powtórki z tej sytuacji. Podobnie podchodzą niektóre amerykańskie banki do osób, które zaciągają kredyt na rozpoczęcie działalności. Uznają one za bardziej wiarygodnych klientów, tych którzy kiedyś mieli firmę i zbankrutowali, niż tych którzy nie mają jeszcze żadnego doświadczenie z własną działalnością.
Kiedy wybuchłeś gniewem, pewnie pamiętasz jak do tego doszło i są spore szanse, że kojarzysz jak ten gniew w Tobie narastał i gdzie jest ta granica, przy której możesz w przyszłości eksplodować. Całkiem możliwe, że też przeraziła Cię siła jaką taki gniew może wygenerować. Ja osobiście połapałem się, że doszło u mnie do jego eksplozji w momencie kiedy rozerwał się karton z sokiem pomarańczowym, który z impetem postawiłem na stole ze szkła hartowanego. Nie pamiętam momentu zamachu ręką, nie pamiętam co czułem na ułamek sekundy przed zetknięciem kartonu ze stołem. Pamiętam za to swój gniew moment wcześniej i to jak karton pękł w pionie wzdłuż zgrzewu i jego zawartość rozprysła się po całym pokoju. Sprzątanie soku ze stołu, podłogi i mebli bardzo szybko schłodziło moje emocje. W ramach „pokuty” jeszcze przez wiele miesięcy podczas sprzątanie w różnych zakamarkach znajdowałem ślady po soku przypominające mi o tym co się stało. Jeden z moich znajomych, ślad po swoim gniewie widzi cały czas na podłodze w postaci wgniecenia na panelu podłogowym, które powstało gdy cisnął w niego szklanką. Inny, musi cały czas oglądać lekko wgniecione drzwi lodówki, w które uderzył z całej siły dłonią w przypływie gniewu.
Stało się i teraz – tak samo jak kierowcy, którzy kiedyś mieli wypadek – z dużo większą rozwagą i świadomością konsekwencji prowadzimy swoje rydwany gniewu. Znamy jego siłę i czujemy przed nim respekt, dzięki czemu łatwiej zachowujemy spokój. To doświadczenie uczy jeszcze jednego. Daje świadomość, że kiedy ktoś kiedyś mnie zaatakuje, chcąc wyrządzić mi krzywdę, w przypływie gniewu będę w stanie uruchomić potężną siłę, aby się bronić i być może tym sposobem uratować własne życie.
Na zakończenie, warto jeszcze zapamiętać jedną zasadę. Tak jak chińska sztuka parzenia herbaty mówi, aby woda nie wrzała za długo, tak samo my musimy pilnować, aby nasz gniew za długo się nie gotował.