Samotność to straszny stan, którego zazwyczaj nie dostrzegamy przez sporą część naszego życia. Pęd dnia codziennego, spotkania ze współpracownikami oraz jeszcze inne nasze aktywności skutecznie maskują prawdę o naszej rzeczywistej samotności. Do tego dochodzi złudne przekonanie, że mamy jeszcze czas na to, aby odezwać się do dawnych znajomych oraz przyjaciół i odbudować nadwątlone relacja, albo rozejrzeć się za jakimiś nowymi. Niestety, czas ma natrętną cechę ciągłego ubywania i często nie zauważamy, że to co odkładaliśmy na za tydzień, czy miesiąc nagle de facto zostało odłożone na kilka lub kilkanaście lat. Dopiero, gdy w biegu przez życie zatrzyma nas choroba, utrata pracy, jakieś inne traumatyczne wydarzenie, czy też czas emerytury nagle zaczynamy dostrzegać pustkę wokół nas i brak możliwości podzielenia się z innymi naszymi troskami, czy też zwykłą, banalną potrzebą rozmowy.
Według prof. Katarzyny Popiołek samotność nie bierze się znikąd, ale ma pewne etapy rozwoju. Na pierwszych dwóch możemy sobie poradzić z nią jeszcze sami, ale już na trzecim potrzebujemy pomocy innych:
I etap – coś się wydarzyło w naszym życiu, że nie mamy czasu dla innych. Jeżeli nawet się z nimi spotkamy, to coś innego skupia naszą uwagę na tyle, że nie starcza nam jej na zadbanie o relacje z innymi.
II etap – brak zaufania do innych, ale też do swoich umiejętności kontaktowania się z innymi. Czy ja to w ogóle potrafię? Czy mi to jeszcze wychodzi? – te umiejętności nie ćwiczone zanikają, podobnie jak nieużywane mięśnie.
III etap – nasze interpersonalne umiejętności przestają istnieć.
Problem w tym, że możemy nie zauważyć tych etapów oraz ubożejących relacji, a pamiętać należy, że samotność może być chorobą śmiertelną. Więcej informacji o samotności i jej przyczynach znajdziecie w poniższym wykładzie, który Wam polecam.