Mam już taki charakter, że we wszystkim co robię, we wszystkim co czytam lub oglądam szukam synergii z innymi moimi działaniami tzn. wyszukuje pomysły, treści i rozwiązania które sprawdzą się w innych obszarach mojego życia. Tak obecnie dzieje się też z niedawno temu rozpoczętą praktyką jogi, jeżeli tak można nazwać to co obecnie wyczyniam na sali próbując się wyciągać, naciągać i zginać przy okazji się nie połamawszy ;-). Ku mojemu zaskoczeniu, rady jakie słyszę od mojej nauczycielki jogi świetnie sprawdzają się nie tylko na jogowej macie. Dzisiaj pierwsza z nich – ćwiczcie na 60%.
W zabieganym świecie ambicji, hiperdoskonałości ciał modeli i modelek płynącej z reklam i ogólnego zachwytu nad wielozadaniowością oraz czerpaniem z życia pełnymi garściami ile się tylko da nagle ktoś mówi słowa, które działają jak kij wsadzony w szprych rozpędzonego koła od roweru. Ćwicz na 60% swoich możliwości – nie na 10%, bo nie będziesz miał efektów i nie na 100% bo wtedy łatwo przekroczyć granicę i złapać kontuzję.
Brzmi to nieco szokująco w obecnych czasach, bo zewsząd słyszę że mam działać, ćwiczyć i pracować na 120% swoich możliwości. Reklamy energetyków przekonują mnie, że jak już nie mam siły to tylko łyk „cudownego” napoju i już rosną mi skrzydła lub wyłazi ze mnie tygrys. Mam być szybszy, sprawniejszy i praktycznie odporny na starość a wszystko to dzięki suplementom, doprowadzającym do skraju wytrzymałości cross fit’om i innym podkręconym aktywnościom. Nawet całe moje otoczenie jest w stanie podwyższonej gotowości, aby gdy tylko poczuje się słabo, zgubię oddech lub energię wesprzeć mnie dobrym słowem, niezłomną wiarą w to że sobie na pewno poradzę lub okrzykiem bojowym zapalić mnie do dalszego działania. Doszło nawet do tego, że sam do listy zadań na dany dzień dopisuję sobie jeszcze z dwa, no bo przecież jak docisnę to dam radę. Mój wewnętrzny krytyk ukształtowany przez otoczenie nie pozwala mi nigdy osiąść na laurach, no bo jak już jestem zadowolony to słyszę w głowie „możesz więcej”.
Pytanie jednak po co „więcej”? Czemu, nawet jak jestem na spacerze to podbiegam aby zdążyć na zielone światło, choć nigdzie się nie spieszę. Polecenie aby ćwiczyć na 60% zdemolowało wprost całe moje funkcjonowanie. No bo jak to tak, że ktoś nie chce ode mnie 120 lub chociażby 100% moich możliwości a wystarcza mu nieco więcej niż połowa z nich. Zrozumiałem to, kiedy udało mi się wyłączyć ambicje i zacząłem ćwiczyć zgodnie z zaleceniem. Przestałem szarpać się i siłować ze swoim ciałem, lekko odpuściłem i znalazłem czas na to, aby je poczuć. Nagle okazało się, że czując ciało mogę lepiej wykonać daną pozycję, bo zamiast używać siły do skręcenia barku (..no bo jak to, ja nie dam rady?) wystarczy obserwować co się stanie jak minimalnie inaczej ułożę dłoń lub zrotuję staw barkowy prowadząc rękę po trochę większym okręgu. Nagle 60% stało się sposobem na to aby uzyskać lepsze efekty niż przy 100. Warunkiem koniecznym było jednak, aby na chwilę odpuścić i zobaczyć co się ze mną dzieje.
A co by się stało gdyby tak postępować nie tylko na macie do jogi, ale i w całym życiu?
Jak czuję mega zmęczenie i wyczerpanie, to nie lać w siebie kawy albo herbatek energetycznych, tylko zdrzemnąć się na chwilę dla zregenerowania energii. Gdyby nie gonić tylko za większą kasą a wydawać tą, którą się ma rozsądniej. Gdyby zamiast kolejnego filmowego hitu, w którym będę przeżywał przygody jakiegoś bohatera i dzięki temu niby resetował się po ciężkiej pracy, usiąść z termosem gorącej herbaty na brzegu polany w lesie i poobserwować co się na niej zmieni w czasie godziny. Gdyby przy okazji zbliżającego się 1 listopada Dnia Wszystkich Świętych, nagle nie obskakiwać w biegu wszystkich grobów i wielu cmentarzy a spędzić część tego dnia zamkniętym w domu z kubkiem czegoś gorącego i ze zdjęciami oraz wspomnieniami o tych, którzy odeszli.
Kiedy odpuszczasz i zwalniasz nagle znajdujesz nowe możliwości. Wyłączasz bezmyślne podążenie za innymi i Twoje ciało oraz umysł – niezaślepione próbą przetrwania za wszelką cenę do kolejnego wyznaczonego celu – powiedzą Ci czego naprawdę potrzebują i co jest dla nich ważne. Warto, aby miały szanse zrobić to same, zanim mijający czas i wiek pokażą Ci to w postaci kontuzji i innych zdrowotnych dolegliwości.
pisząc ten tekst nie mogłem wybrać innej herbaty niż BRIGHT MOOD – ajurwedyjska herbata na dobry nastrój i pozytywny stan ducha