Każdy z nas ma swoje życiowe strategie, które bardzo często przekładają się również na życie zawodowe. Zwykle idziemy w nich w dwóch kierunkach. Pierwszym, prę do przodu i cisnę bez względu na wszystko. Drugim, zastanawiam się oraz planuje i wciąż planuje nie ruszając zbytnio do przodu.
W dzisiejszym dynamicznym, nieprzewidywalnym i zmiennym świecie sztywne trzymanie się każdej z nich nie przyniesie raczej nic dobrego.
Tryb operacyjny: pęd
Wchodzimy w niego, gdy skupiamy się na działaniu i parciu do przodu. Przyczyną może być dążenie do określonego celu. Jednak również i ucieczka od czegoś, co zagłuszamy swoją hiperaktywnością.
Będąc w tym trybie często nie zauważamy zmian w naszym otoczenie. Nie dostrzegamy możliwości usprawnień naszych działań, a czasem i potrzeb zredefiniowania celu. Co więcej nie dostrzegamy ewentualnych błędów.
Doskonale ten tryb operacyjny ilustruje opowieść o drwalu, który na początku swojej pracy był rekordzistą ścinanych drzew. Jednak po jakimś czasie jego wyniki spadły ku niezadowoleniu szefostwa. Starał się więc i pracowała z coraz większą energią i coraz dłużej, ale ciągle miał problemy z wyrobieniem normy, o rekordach już nawet nie wspominając. Jak się okazało źródłem jego problemów stał się brak czasu na regularne zatrzymywanie i ostrzenie piły. Wkładał coraz więcej siły w machanie piłą, sęk w tym że była ona tępa i nie cięła drewna tak efektywnie jak na początku.
Skupieni na działaniu wchodzimy w myślenie tunelowe. Nie dostrzegamy innych opcji i jedynie przemy do przodu. W efekcie tracimy kreatywność, energie i przyjemność z pracy. Co redukuje naszą efektywności i poczucie spełnienia.
Tryb operacyjny: nawigacja
Jak dobrze wiadomo statek, który pływa po szerokich wodach bez jasnego celu podróży nigdy do niego nie dociera. Czasami cel jest znany, ale napotkane po drodze sztormy i przeszkody kierują nasz statek na zły kurs. W efekcie w pewnym momencie zaczynamy się od tego celu oddalać, zamiast się do niego przybliżać. Bywa i tak, że z jakichś powodów nasz docelowy port został zamknięty, a my wciąż podążamy do niego, choć na samym końcu i tak nas do niego nie wpuszczą.
Jasno zatem widać, że nawigacja jest konieczna, aby trzymać właściwy kurs działania, a czasem też zmieniać docelowy port, do którego początkowo płynęliśmy. Dobry nawigator też szybko zauważy, błędny kurs, kiedy nam się zdarzy zboczyć z tego właściwego.
Problem nawigatora polega jednak na tym, że uwielbia on mapy oraz plany i czasami zbyt głęboko się w nich zanurza. Zapominając dbać o motywację i uzupełnianie załogi. W swojej fascynacji nawigacją może także stracić kontakt z rzeczywistością upajając się swoimi planami, ale zupełnie ich nie realizując.
Skutkiem zbyt długiego przebywania w tym trybie operacyjnym jest utarta prędkości, impetu i efektywności działania.
Balansuj przyśpieszanie z nawigacją
Osoby, które najlepiej płyną przez swoje życie, czy też karierę zawodową regularnie oscylują między przyśpieszaniem a nawigacją. Okresowe wyhamowanie, aby skupić się na nawigacji działa jak włączenie wewnętrznego kompasu, który pokazuje dokąd płynąć. Tryb przyśpieszenia jest odpowiednikiem paliwa rakietowego, które napędza działanie, pozwala osiągać dobre wyniki i finalnie doprowadza Cię do założonego celu.
Pytanie za 100 punktów, jak ten balans osiągnąć. Po prostu planować regularne wchodzenie w ten tryb operacyjny, który nie jest naszym trybem dominującym.
Ja na przykład pracuje na etacie, a popołudnia i wieczory poświęcam na coaching który uwielbiam. Był czas kiedy umawiałem spotkania coachingowe każdego roboczego dnia. Jednak za mało dbałem o własny rozwój i rozwój mojej firmy. Kiedy to dostrzegłem w moim kalendarzu wszystkie środowe popołudnia zostały zablokowane na tryb nawigacji, który nosi atrakcyjną nazwę „reset day”.