Każdemu z nas zdarzają się trudniejsze momenty w życiu lub cele, do których dążymy i nagle po ich osiągnięciu czujemy lęk przed tym co dalej. Dzieje się tak, bo wchodzimy w obszary nam nieznane. Takie, w których nie czujemy się jeszcze wystarczająco swobodnie i kompetentnie.
Mają je przedsiębiorcy, którzy planując ekspansję swojej firmy podpisują właśnie nową umowę. Często cieszą się nią jeden dzień, a następnego dopada ich przerażenie przed tym co ta umowa niesie ze sobą – zobowiązania, inwestycje i więcej pracy.
Mają je Ci, którzy zmieniają pracę. Najpierw marzy im się odejście od dotychczasowej i nowa przygoda. Kiedy przechodzą rekrutacje i dostają nową pracę czują euforię. Chwile potem jednak przychodzi refleksja i lęk. Trzeba złożyć wypowiedzenie dotychczasowemu szefowi/szefowej i nie do końca wiadomo jak będzie i jak sobie poradzimy w nowej pracy.
Mają je kursanci prawa jazdy, którzy zdają upragniony egzamin. Po świętowaniu tego sukcesu, nagle dopada ich świadomość, że teraz będą musieli wyjechać na drogę bez obecności instruktora na siedzeniu obok. Znam kilka osób, których ta perspektywa tak przeraziła, że już nigdy nie siedli za kierownicą samochodu. Zabrakło chwili odwagi, impulsu działania i przełamania się.
Mają je też Ci, którzy stracili pracę nie z własnej woli. Zawalili jakiś istotny egzamin. Zostali zostawieni przez dotychczasowego partnera/partnerkę. „Położyli” swój biznes lub padł on w konfrontacji ze zmienną biznesową rzeczywistością.
Te momenty są jak niespodziewane wpadnięcie do głębokiej wody. Po pierwsze dopada nas szok, bo mokro i nie czuć dna. Po drugie potrzebujemy chwili, aby zorientować się gdzie jesteśmy. Po trzecie potrzebujemy uspokojenia przerażonej głowy i aktywnych ruchów rąk i nóg, aby zacząć płynąć ku powierzchni i złapać oddech.
Sęk w tym, że niektórzy zamiast aktywnie wypływać, zaczynają się skupiać na tym, że to taki obciach wpaść do wody. Rozmyślają jak mogło do tego dojść, że się tutaj znaleźli. Zaczynają się samobiczować i oskarżać. Zamiast patrzeć ku górze, w kierunku powierzchni, patrzą w dół, w głębie i ciemność nakręcając się tym jak tu strasznie. Przybici tym ostatnim, toną w bezruchu opadając w dół.
Pamiętaj, masz pełne prawo zachłysnąć się wodą, czuć lęk i początkową dezorientację. Tak samo jak Ty, inni też z zaskoczenia wpadają w takie sytuacje – to normalne. Nie skupiaj się jednak na tym, że tu w ogóle wpadłeś i jak jest tu strasznie. Nie walcz też z wodą, bo jej nie pokonasz. Użyj zatem całych swoich sił, aby wypłynąć. Nikt nie tonie od samego wpadnięcie do wody, ale od przebywania pod jej powierzchnią zbyt długo.
Nie pokonasz COVIDA, nie zwalczysz w pojedynkę inflacji, ani nie naprawisz spartolonego „Nowego ładu”. Skoro już w tym pływasz wyciśnij z tego jak najwięcej lub chociaż strać jak najmniej – płyń ku powierzchni.