Ostatnio czytałem książkę Don Miguela Ruiza pod tytułem „Cztery umowy” opartą według autora na prastarej mądrości Tolteków. Dom Miguel opisuje w niej źródła ograniczających ludzi, a przyjętych jedynie na wiarę, przekonań, które okradają nas z radości i wywołują niepotrzebne cierpienie. Sposobem na ich przezwyciężenie jest zawarcie z samym sobą czterech umów:
Umowa 1: Szanuj swoje słowo
Umowa 2: Nie bierz niczego do siebie
Umowa 3: Nie zakładaj niczego z góry
Umowa 4: Rób wszystko najlepiej jak potrafisz
W tym wpisie chciałbym się zająć moim zdaniem niezwykle ważną umową nr 2, czyli Nie bierz niczego do siebie. Jej rozwinięcie brzmi: „Cokolwiek inni robią, nie robią tego z twego powodu. To, co mówią i robią, jest wyłącznie projekcją ich własnej rzeczywistości, ich własnych snów. Kiedy uniezależniasz się od opinii i poczynań innych ludzi, przestaniesz niepotrzebnie cierpieć.”
Moc słów, które niszczą
Świetnym przykładem takiej projekcji swojego świata, a w zasadzie samopoczucia, na drugą osobę jest przytoczona w tej książce opowieść o matce i córce:
Była sobie raz kobieta, bardzo inteligentna i o złotym sercu. Miała córkę, którą kochała i rozpieszczała. Pewnego wieczoru wróciła po ciężkim dniu pracy do domu, zmęczona, podenerwowana, z okropnym bólem głowy. Potrzebowała odrobiny ciszy i spokoju, ale córka śpiewała i radośnie podskakiwała. Córka nie uświadamiała sobie, jak czuje się matka. Była w swoim własnym świecie, swoim własnym śnie. Czuła się wspaniale, pląsała i śpiewała coraz głośniej i głośniej, wyrażając radość i miłość. Śpiewała tak głośno, że matczyny ból się nasilił. W pewnym momencie matka straciła panowanie nad sobą. Spojrzała ze złością na swoją śliczną córeczkę i wrzasnęła – “Zamknij się! Co za okropny, nieznośny głos! Czy nie możesz się po prostu zamknąć?!”
W rzeczywistości matka nie mogła znieść żadnego hałasu, wcale nie chodziło o to, że głos małej dziewczynki był okropny. Ale córka dała wiarę słowom matki i w tym momencie zawarła ze sobą umowę. Od tej pory nigdy nie śpiewała, bo wierzyła, że jej głos jest wstrętny i przerazi każdego, kto go usłyszy. Stała się nieśmiała w szkole i zawsze odmawiała, kiedy proszoną ją, by zaśpiewała. Nawet mówienie do innych stawało się coraz trudniejsze. Wszystko się zmienił w sercu małej dziewczynki z powodu tej nowej umowy: wierzyła, że musi tłumić swoje emocje, jeśli chce by ją akceptowano i kochano.
Załadowano program
Być może w Twoim życiu wydarzyły się podobne sytuacje i nieświadomie zawarłeś ze sobą jakąś niszcząca Cię umowę. Działają one jak programy załadowane do naszej głowy i narzucają nam mnóstwo ograniczeń. Często dają o sobie znać w sformułowaniach miękkich „nie zrobię tego, bo nie lubię”, „nie zrobię tego, bo niechęcę”, „nie zrobię tego, bo to nie dla mnie” lub bardzo twardych stwierdzeniach „nie zrobię tego, bo znowu wyjdę na głupka”, „nie zrobię tego, bo to dla bystrych”, „nie zrobię tego, bo jestem za brzydka” itd.
Źródłem tych przekonań zazwyczaj są inni: rodzice, znajomi, rodzeństwo, koledzy z pracy, szef albo zupełnie nieznane osoby, które skomentowały głośno nasze zachowanie. Ludzie ci, być może nie do końca świadomie, swoją wypowiedzią nas zawstydzili, obrazili lub wywołali poczucie strachu. Nauczyliśmy się, że aby unikać tych uczuć musimy ukryć to co – według tych ludzi – było w nas niedoskonałe.
Ten temat nierzadko przewija się w moich spotkaniach z klientami. Szukamy wtedy źródła tego przekonania, próbujemy wrócić do sytuacji, która je wygenerowała i przyjrzeć się jej z punktu widzenia niezależnego obserwatora. Obserwatora, który próbuje również zrozumieć stany emocjonalne pozostałych osób i rozpoznać co mogło spowodować, że wypowiedziały swój krzywdzący nas sąd. Bardzo często wychodzi na to, że po prostu wyładowywały swoją własną frustrację lub w ten sposób radziły sobie ze swoją własną niemocą.