Świat VUCA (zmienny, niepewny, złożony i niejednoznaczny), w którym funkcjonujemy już od wielu lat uległ obecnie znacznemu przyśpieszeniu. Przyczyniła się do tego w dużej mierze pandemia. Wymusiła ona intensyfikację postępu technologicznego, zredefiniowała sposoby pracy i edukacji, zaburzyła istniejące złożone łańcuchy dostaw i powiązań, niemal zmiotła z powierzchni gospodarki niektóre branże.
Dziś świat nie jest zmienny, on stał się jedną wielką zmianą.
Zaburzająca nas niepewność, weszła w wielu obszarach w stan niewiedzy.
Na dotychczasową złożoność nałożyły się jeszcze dodatkowe zmienne komplikując ją do kwadratu.
Niejednoznaczność zyskała nową twarz, jeszcze bardziej skomplikowaną i mocno zależną od kontekstu.
W tej rzeczywistości nadanie sensu zdarzeniom, koncentracja na wizji zamiast na szczegółowych planach, a także pozyskiwanie informacji z otoczenia, upraszczanie systemów zarządzani i bycie zwinnym już nie wystarcza. Widać to wyraźnie w kondycji części firm, ale również u pojedynczych osób. Odnotowywany jest znaczny przyrost niepokoju, epizodów depresyjnych i samej depresji. Również wypalenie zawodowe zbiera swoje żniwo, łatwiej łamiąc w atmosferze niepewności i niepokoju zawodowych fighter’ów.
Weszliśmy do BANI – pytanie tylko czy to jedynie faza, czy stan stały
Pandemiczna rzeczywistość nie tylko podbiła dynamikę wyzwań, na których opierał się świat VUCA, ale dodała jeszcze nowe składowe. Szczególnie istotnym stało się poczucie, że pewne ramy i systemy, w których funkcjonowaliśmy i na których opieraliśmy poczucie bezpieczeństwa, okazały się w kontekście COVID’a bardzo kruche i niestabilne.
Zmieniło to istotnie nasze postrzeganie rzeczywistości i podniosło poziom niepokoju. Nagle okazało się, że z pozycji „zdobywców świata” zostaliśmy zepchnięci do szeregu kruchych istot, których życie może zależeć od kaprysów losu.
Stan ten doskonale zdefiniował w roku 2020 autor i futurysta Jamais Cascio. Podobnie jak w przypadku świata VUCA posługując się w tym celu akronimem.
Stworzone przez niego BANI składa się z czterech słów oddających obecnie wyzwania.
Brittle (kruchy) – funkcjonujące dotychczas systemy polityczne, ekonomiczne, gospodarcze i społeczne, choć nieidealne i nękane różnymi trudnościami ale jakoś tam działające, w pewnych momentach i sytuacjach okazały się niewydolne i niedecyzyjne. Mająca służyć ochronie naszego zdrowia służba zdrowia dostała zapaści. Stabilne i pewne miejsca pracy nagle zostały zamrożone (lockdown) lub zlikwidowane. Oczywista wolność przemieszczania uległa drastycznemu ograniczeniu. Złożone i perfekcyjnie rozplanowane łańcuch dostaw zaczęły się nagle sypać jeden po drugim zatrzymując rozpędzone fabryki. Co więcej, zatrzymać je mógł nawet jeden pracownik, który pojawił się w pracy z COVID’em.
Anxious (niespokojny) – poczucie kruchości otaczającej nas rzeczywistości spowodowało efekt podobny do sytuacji, w której ktoś na środku wielkiej wody nagle pozbawił nas kamizelki ratunkowej. Choć nie oznacza to, że zaczniemy od razu tonąć. To nagle zyskujemy bolesną świadomość, że w przypadku najmniejszego zaburzenia naszej kondycji nie ma już niczego co utrzyma nas na powierzchni wody.
Co więcej, w całej tej sytuacji zaczynało do nas docierać coraz więcej informacji, które zamiast nas podbudowywać i wzmacniać, tylko nas dociążały. To tak jakby w tym bezmiarze wody dookoła nas, kiedy rozważamy który kierunek płynięcia wybrać nagle ktoś zaczął nam na nieboskłonie wyświetlać informacje. Dzisiaj utonęło xxx osób. Tyle to, a tyle znajduje się w wodzie w stanie skrajnego wyczerpania. Wszystkim służbom ratowniczym brakuje łódek. No i jeszcze ta świadomość, że najbliżsi na których moglibyśmy liczyć, nie mogą nam ruszyć na ratunek, bo mają zakaz zbliżania się do wody.
Powyższe nie dotyczyło tylko samego wirusa. Podobnie sytuacja wyglądał w kontekście działalności firm, utrzymania miejsc pracy i wielu aspektów życia. Na dodatek musieliśmy się mierzyć z tym sami zamknięci w naszych 4 ścianach.
Dziś kiedy pozornie jest lepiej, znowu nikt nie potrafi nam powiedzieć co będzie dalej. Weszliśmy więc w stan permanentnego czuwania i nasłuchiwania. Stan, który zabiera nam dużo energii i wyczerpuje. Spodziewamy się kolejnych problemów i utrudnień – wariant Delta nadciąga. Zastygamy więc w decyzjach i przechodzimy w stan bierności, a potem wściekamy się sami na siebie, że nie byliśmy bardziej aktywni i działający.
Non-linear (nieliniowy) – do tej pory świat był w miarę prosto poukładany według zasady: przyczyna – skutek i w jakiś tam sposób można było wyciągać wnioski lub budować przewidywania. Dziś stało się to diabelsko trudne, o ile w ogóle niemożliwe.
Wszyscy znamy teorię efektu motyla, zgodnie z którą machanie jego skrzydłami w jakimś punkcie świata, może w konsekwencji wywołać tornado w jakimś miejscu na drugiej półkuli. Co jednak z sytuacją, w której takich tornad może się pojawić kilka w różnych częściach świata i nie do końca wiadomo jak one są z tym motylem powiązane.
Tę nieliniowość mogliśmy i możemy dostrzegać w wielu aspektach życia. Oddziały covidowe w szpitalach, które miały ratować życie zarażonym, jednocześnie pozbawiały dostępu do leczenia chorych na inne poważne choroby. Spokojni o swoją prace informatycy nagle tracili ją, bo choć pracowali w branży IT, to ich firma np. dostarczała oprogramowanie do zamkniętej branży turystycznej. Martwiliśmy się losem hoteli, które nie zarabiały lub zarabiały mniej (ograniczenia obłożenia), a w ich cieniu po cichu padały wielkie pralnie piorące dla nich pościel. Martwiliśmy się, że po pandemii wielu ludzi nie będzie mogło znaleźć pracy i będzie rynek pracodawcy. Dziś niektóre z firm zamykają się z tego powodu, że nie mogą znaleźć pracowników. Niektóre firmy, zamknięte w czasie lockdownu i otrzymujące rządowe dotacje wyszły na tym lepiej, niż gdyby działały. Mówimy o covidowych ozdrowieńcach, ale czasami słychać głosy, że pomimo rzekomego ozdrowienia, nagle po czasie ujawniają się jakieś zdrowotne konsekwencje. No i jak na ironię jeszcze to, że nasze zamknięcie w domach służyło planecie, bo powietrze zaczęło się oczyszczać – zatem było zarazem poztywne.
Incomprehensible (niezrozumiały) – w sytuacji, w której wszystko co było pewne i stabilne okazało się kruche. Kiedy zamiast ustabilizowanego życia cały czas jesteśmy w stanie czuwania i wyglądania kolejnych problemów. Kiedy nawet nie mamy pojęcia skąd te problemy mogą nadciągnąć i jak się zamanifestować mamy pełne prawo do zagubienia i dezorientacji. Dziś przy tylu danych wsadowych i jednocześnie tylu niewiadomych ciężko bazować na logice i rozumnym oglądzie sytuacji.
Skup się na sobie i otwartej uważności
Ta skomplikowana rzeczywistość, w której się znaleźliśmy nie musi oznaczać dramatu i wywoływać paniki. Oznacza ona tylko konieczność wyjścia poza ramy „starego świata”. Nowe spojrzenie na nasze życia i wyciągnięcie wniosków z tego co się ostatnio zdarzyło.
Skoro tak wiele systemów i rozwiązań, które miały być stabilne i pewne okazało się kruchymi warto oprzeć nasze poczucie bezpieczeństwa i stabilności na nas samych. Na rozpoznaniu naszych zasobów i potencjału, a następnie ich rozwijaniu. Np. w zakresie zdrowia, już teraz możemy sami budować lepszą odporność organizmu troszcząc się o odpowiednią aktywność fizyczną i właściwe odżywianie. Jeżeli jeszcze nie mamy zbudowanej poduszki finansowej, już teraz możemy ją zaplanować i zacząć odkładać pieniądze. Może warto zastanowić się jakie dodatkowe umiejętności mogą podnieść naszą atrakcyjność na rynku pracy i zadbać o ich nabycie. Może warto jeszcze raz zdefiniować poczucie sukcesu. Całkiem możliwe, że drogie ciuchy, samochody, wyjazdy i gadżety są jednak mniej warte niż poczucie spokoju w trudnych czasach, kiedy mamy zabezpieczone jakieś środki finansowe lub mniejsze koszty. Zresztą pomyśl jakie te rzeczy miały znaczenie w dobie pandemii, kiedy byłeś zamknięty w domu. No i najważniejsze – skoro otoczenie jest tak kruche, my powinniśmy być twardsi (bardziej odporni) w zakresie emocji, stresu i radzenia sobie z przeciwnościami – warto nad tym popracować.
W czasach niespokoju i zalewu mnóstwa informacji, z których połowa to fake news’y warto rozwinąć umiejętność otwartej uważności. Pozwala on widzieć sprawy takimi jakie rzeczywiście są, a nie patrzeć na nie przez pryzmat starych przekonań lub kreowanych w mediach mód. Jeżeli do tego nauczymy się panować nad swoimi emocjami i ładować życiowe baterie, będzie nam znacznie łatwiej. Wielu z nas było w ostatnich czasach trudno być „tu i teraz”. Dołowaliśmy się tym jak kiedyś było fajnie, a teraz jest strasznie (poczucie straty) lub poiliśmy przerażeniem myśląc o przyszłości (już jakoś tak mamy, że raczej wyobrażamy sobie te czarne scenariusza, zamiast tych dobrych).
Życie w nieliniowy świecie zdarzeń, to konieczność zgody na stan „nie wiem”. Otwartość na poszukiwanie pewnych kontekstów zdarzeń, które są głębiej ukryte niż prostolinijna zasada „przyczyna-skutek”. Jednocześnie to wymóg nabrania lepszej umiejętności do adaptowania się do tego co zachodzi w naszym otoczeniu. Znam np. firmy, które w swoim ogłoszeniach o prace wpisują jako atut „możliwość pracy zdalnej” przy czym potem się okazuje, że ta możliwość oznacza wyjątkowe sytuacje i to góra kilka razy w miesiącu. Podczas gdy dla potencjalnych kandydatów praca w systemie hybrydowym lub całkowicie zdalna to standard, a nie żaden atut. Podobnie niektórzy z nas mogą nie lubić elektronicznej komunikacji i korzystania ze smartfonowych aplikacji, ale obiektywnie ułatwiają one i przyśpieszają załatwianie wielu spraw.
W sytuacjach niezrozumiałych szukamy wskazówek i dodatkowych informacji. Chcemy za wszelką cenę uzyskać lepszy obraz rzeczywistości i konsekwencji ewentualnych naszych działań. Jednak dzisiaj więcej informacji, to nie koniecznie więcej wiedzy. Często jest wręcz odwrotnie i mamy tylko większy bałagan w głowie, bo pozyskane informacje są ze sobą sprzeczne. Dziś warto ćwiczyć w sobie umiejętność rozwijania intuicji i budowania większego zaufania do niej.