To niepozorne i na pozór banalne zdanie, kryje w sobie głęboki przekaz. Zazwyczaj w życiu nasze marzenia odkładamy na później. Na wtedy, kiedy będzie więcej czasu lub pieniędzy. Umyka nam jednak drobny fakt, że później będziemy też prawdopodobnie mieli mniej zdrowia, energii i co najważniejsze zachwytu życiem.
Duch przygody się wypala
Kiedy jesteśmy młodzi i lekko beztroscy planujemy swoje życie z rozmachem. Chcemy przeżyć je na pełnym gazie i w pełni intensywnie. Pragniemy odkrywać to co nowe, nieznane i pozwalać porywać się naszym fascynacjom.
Niektórzy powiedzą, że to nieroztropne i nierozważne. Być może. Jednak po latach, to właśnie wspomnienia tych przygód są najintensywniejsze i najmocniej naładowane emocjonalną życiową esencją. To właśnie też one są w stanie poderwać nas w przyszłości do „życia”. Do przebicie balonu codziennej rutyny. Do wygrzebania się z pod sterty zobowiązań. Do chwilowego odłączenia autopilota i chwycenia steru życie w swoje ręce.
Bo tak to już bywa, że jak raz kiedyś poczujemy wiatr znad morza na swojej twarzy to zawsze będziemy go pamiętać. Jak wdrapiemy się na jakiś szczyt i zobaczymy widok zapierający dech w płucach, na zawsze zapamiętamy jak to jest tego doświadczać. Jak skoczymy odważnie w przepaść nieznanego, to w przyszłości będzie nam łatwiej robić wielkie życiowe kroki, bo już wiemy, że sobie poradzimy. Że strach ma wielkie oczy, a rzeczywistość bywa dużo mniej straszna, ale zarazem fascynująca.
Czemu to takie ważne, bo z wiekiem nasz wewnętrzny duch przygody się wypala. Traci energię i zapał, aż wreszcie niepodsycany regularnie wygaśnie całkowicie. My natomiast zmienimy się w życiowe zombie, na stale podłączone do ekranów telewizorów i fascynujące się fascynującym życiem serialowych bohaterów.
Marzenia mają termin przydatności do użycia
Wielu z nas o tym nie wie i potem przeżywa rozczarowanie. Nawet gdyby w przyszłości udało nam się dysponować odpowiednią ilością czasu, pieniędzy, zdrowia i energii, może się okazać, że nasze marzenie już nas nie kręci. W sumie to nawet nie pamiętamy, czemu naszym marzeniem było.
Dziś wielu ludzi potrafi powiedzieć o tym jakie chcieliby mieć życie, ale zapytanych o 5 swoich największych marzeń milknie z zakłopotaniem. Dzieje się tak, bo „ogrody marzeń” zakładamy w młodości. Dotrwać do późnego wieku mogę jedynie wtedy, kiedy je odpowiednio pielęgnujemy i dbamy o nie.
Marzenia, niczym kwiaty kiełkują, wzrastają, rozkwitają i następnie gasną. Każdy czas w naszym życiu ma swoje własne marzenia, kiedy czas mija umierają także i one. Ważne jest zatem to, aby je pielęgnować i w odpowiednim czasie zrywać. Nie tylko dla własnej satysfakcji, ale również po to, aby zrobić miejsce na nowe. Zbyt wiele ogrodów marzeń, zbyt wielu ludzi przypomina dziś cmentarzyska zasuszonych kwiatów, na których już nic nie rośnie.
Obudź ducha, zasiej marzenia
Rozpoczął się właśnie kolejny miesiąc wakacji. Kolejny miesiąc pełen słońca, którego promienie mogą jeszcze dotrzeć do naszego wnętrza i rozpalić w nas ducha przygody.
Nie musi być wielki i spektakularny. Wystarczy na początek, że się przebudzi i pozwoli nam zrobić coś niecodziennego. Kiedy już zrobimy pierwszy krok, przypomni nam się jak smakuje życie. Jak w naszym ciele wibruje zachwyt i przygoda. Potem już tylko będziemy chcieli tego więcej i więcej.
Nawet się nie spostrzeżemy kiedy któregoś dnia, starość zastanie nas w naszym ogrodzie marzeń i to w momencie, w którym właśnie zasadzimy nowe nasiona przygody. Takiej starości życzę sobie i wam.