„Góra Dantego” to film katastroficzny, opowiadający o tytułowej górze będącej nieczynnym wulkanem, który pewnego dnia budzi się doprowadzając do zagłady pobliskie miasteczko. To z pewnością niezbyt przyjemna wizja. Jednak jeszcze mniej przyjemne jest to, że spora część z nas ma prywatną Górę Dantego, której przebudzenie jest tylko kwestią czasu.
Naiwne dzieciństwo
Uwielbiam ten okres w życiu dziecka, kiedy na hasło „schowaj się” zakrywa oczy dłońmi i mówi „już”. Jest przekonane, że skoro ono nic nie widzi, to i cały świat go nie dostrzega.
Z dzieciństwa pamiętam jeszcze jedną sytuację, kiedy wyjście na dwór było uwarunkowane zrobieniem wpierw porządku w pokoju. Ponieważ zwykle mi się spieszyło, wybierałem sobie jedno miejsce lub jedną szafkę, do której na siłę upychałem bez ładu i składu wszystkie porozrzucane rzeczy i tym sposobem w ekspresowym tempie uzyskiwałem na pierwszy rzut oka uporządkowany pokój.
Choć oba zachowanie można uznać za dziecinne i naiwne, to zadziwiające jest jak wielu dorosłych postępuje identycznie ze swoimi problemami. Zamiast stawić im czoła i podjąć jakieś działanie wolą ich nie dostrzegać lub upchnąć do jakiejś wyimaginowanej szafy i żyć tak jakby ich nie było.
To co dokarmiasz rośnie
Niestety problemy nie są biodegradowalne i nie znikają wraz z upływem czasu. Co prawda z czasem ulegają zmianom i mutacjom, ale raczej nie stają się z tego powodu mniej uciążliwe. Czasami wręcz skażają sobą coraz większy obszar naszego życia.
My też mamy tę cechę, że gdy już nauczyliśmy się odkładać problemy „na potem”, z czasem do tej sterty dokładamy kolejne. Oczywiście robimy to z poczuciem winy, zatem staramy się to zrobić szybko i trochę tak, aby nie dostrzegać całokształtu już zgromadzonych spraw do załatwienia. Te zaś kitwaszą się w coraz większym ścisku. Nawzajem przeplatają i na skutek panującej w tej stercie wysokiej temperatury ulegają fermentacji puchnąc do coraz większych rozmiarów i wydzielając przykry zapach, który ciężko ukryć pod warstwą rozpylanych odświeżaczy powietrza.
Piramida problemów albo węzeł gordyjski
Kiedy mamy 90 lat i dopiero wtedy zaczniemy sobie szykować składowisko problemów to mamy sporą szansę, że możemy skończyć swój żywot szybciej, niż one nas przytłoczą. Natomiast w każdym innym przypadku, tylko kwestią czasu jest kiedy góra problemów nie wytrzyma nacisku i runie na nas lawiną niezałatwionych spraw.
Część moich klientów po takim doświadczeniu nie może się pozbierać i w uporządkowany sposób zająć się rozwiązywaniem nabrzmiałych spraw. Chwytają się wszystkiego na raz, przez co nie doprowadzają do finału żadnego rozwiązania. Ich frustracja tylko rośnie a problemów nie ubywa. Choć to nie proste, w takim momencie wymagana jest żelazna konsekwencja w działaniu i zajmowanie się jednym, góra dwoma problemami jednocześnie.
Inną kwestią, z którą w podobnych sytuacjach zgłaszają się do mnie klienci jest splątanie problemów upychanych „na później” od dłuższego czasu. Momentami stanowią one istny węzeł gordyjski i nie wiadomo, od którego z nich zacząć. Tym bardziej, że gdy chcesz pociągnąć za jeden ze sznurków, to ten poprzez swe splątanie, jednocześnie pociąga za sobą dwa inne. Z tego względu ważne jest , żeby oprócz konsekwencji w działaniu mieć również harmonogram działań i wiedzieć, które z nich czasowo zawiesić, aby doprowadzić do końca pozostałe. Niestety natura węzła jest też taka, że nie wszystkie splątania są widoczne od razu, stąd wymagana jest spora elastyczność w przyjętym harmonogramie.
Działaj, zanim góra się przebudzi
Jeżeli masz takie składowisko problemów w swoim życiu, nie czekaj aż runie Ci na głowę. Zaciśnij zęby, załóż gumowe rękawice, fartuch ochronny i zacznij robić porządek – krok po kroku. Na początku może być trudno i nie do końca miło, ale każdy kto ma za sobą takie wielkie porządki, wie jak wielka satysfakcję i ulgę daje to, kiedy patrzysz na puste miejsce po własnej Górze Dantego.