W dzisiejszym świecie, pełnym wyzwań i presji na osiągnięcie sukcesu, często stawiamy sobie konkretne cele i dążymy do ich realizacji z pełną determinacją. Zresztą, kiedy tylko spróbowalibyśmy sobie trochę odpuścić, zaraz znajdzie się grono „życzliwych” krytyków, którzy zjadą nas z góry do dołu za zbyt małe staranie, pójście na łatwiznę lub mało ortodoksyjne podejście do jakiegoś tematu.
Sam tego doświadczam nieustannie, kiedy deklaruję że staram się zdrowo jeść i jeszcze co gorsza stwierdzam, że jestem „semiwegetarianinem”*. Tak więc, spora grupa osób, tłumaczy mi czym jest naprawdę zdrowe jedzenie i co powinienem jeść inaczej (to nic, że ich teorie są sprzeczne ze sobą). Do tego co rusz jakiś wegetarianin udowadnia mi, że „semiwegetarianizm” to żaden wegetarianizm i sczeznę w piekle dla mięsożerców. Natomiast Ci spożywający mięso, uznają mnie za pokręconego na równi z wegetarianami i ciągle raczą – według nich dowcipnymi pytaniami – dlaczego roślinne produkty udają mięsne z nazwy np. burger roślinny.

Ślepe Podążanie za Celem
Choć z próbą narzucania mi przez innych ortodoksyjnego patrzenia na różne sprawy radzę sobie całkiem dobrze. To od czasu do czasu, sam łapię się na swojej własnej głupiej ortodoksji. Chcę się podzielić jednym z moich ostatnich przyłapań, żeby pokazać czemu warto mieć otwartą głowę.
Dbam o zdrowy tryb życia i m.in. codziennie staram się zrobić 10 000 kroków. Dopuszczam jednak zastąpienie ich jazdą na rowerze. Oczywiście pod warunkiem, że będzie wystarczająco długa i dynamiczna, aby moje ciało dostało odpowiedni wycisk. Sęk w tym, iż mieszkam w takim miejscu, że wokół mnie jest sporo tras o dużym nachyleniu terenu, co jest super. Jednak nie wtedy, kiedy zmachany po wielu kilometrach wracasz do domu i musisz pokonać stromy podjazd, bo dom w którym mieszkasz mieści się na tzw. górnym tarasie, czyli mówiąc wprost na dużym wzniesieniu.
W efekcie, często rezygnowałem z przejażdżek rowerowych, bo wizja powrotu do domu zupełnie mnie zniechęcała. Co prawda, jest w moim mieście system elektrycznych rowerów miejskich, z którymi podjazd do domu nie stanowi problemu, ale uznawałem to za potwarz dla mojej dumy i aspiracji dla zdrowego trybu życia. Nie będę jeździł na „udawanym rowerze” z elektrycznym wspomaganiem. Tym sposobem mój rower sporo czasu spędzał w piwnicy, a ja dużym łukiem omijałem stacje rowerów elektrycznych.
Ślepota tego podejścia powodowała, że skoro elektryk nie męczy mojego ciała tak samo jak zwykły rower, to nie jest godzien mojej uwagi. Przejrzałem na oczy, kiedy najbliższa mi osoba zaproponowała wspólną przejażdżkę na elektrykach. Dodatkowo zachęciła mnie perspektywa tego, że pojedziemy tymi rowerami w jedno miejsce. Zostawimy je tam i pójdziemy sobie na długi spacer po lesie, z którego wyjdziemy w zupełnie innej części miasta i tam weźmiemy inne rowery elektryczne, którymi wrócimy do domu.
Korzyści z Elastyczności: Otwórz Się na Więcej Możliwości
Po tej wycieczce otworzyły mi się klapki, które miałem w swojej głowie i nagle dojrzałem potencjał miejskich rowerów elektrycznych. Już nie oczekuję od nich, że będą substytutem moich 10 000 kroków. Teraz są dla mnie odpornym na korki i szybkim środkiem do przemieszczania się po mieście, któremu nie straszne są wjazdy pod wysokie wzniesienia.
Dziś bardzo często jadę nimi w jakąś odległą część miasta, aby w niej zrobić te swoje 10 000 kroków i cieszyć się tym, że robię je w miejscu, które rzadko do tej pory odwiedzałem.
Powiem więcej, kiedy jadę na spotkanie w knajpce ze znajomymi, dziś często śmigam na rowerze elektrycznym. Nie muszę płacić za parkowanie samochodu w centrum miasta. Nie płacę za komunikację miejską i nie muszę czekać na autobusy nocne, kiedy chcę wrócić późno wieczorem po takim spotkaniu do domu. Rozwiązałem nawet problem z kaskiem rowerowym, bo to często nieporęczny kawał plastiku, z którym miałbym chodzić po mieście. Kupiłem sobie składany kask.
Jaka jest dodatkowo korzyść z tego podejścia? Jak sprawdziłem, kiedy wracam do domu na elektryku pod górkę spalam 1/3 kalorii, jakie bym spalił jadąc normalnym rowerem. Sęk w tym, że ze spotkania ze znajomymi wracałbym raczej autobusem lub taksówką, a tak spalam dodatkowe kalorie 😉
* Semiwegetarianizm – to odmiana diety ograniczającej spożycie mięsa. Wyłącza zupełnie mięso czerwone (wołowinę, wieprzowinę), a dopuszcza spożywanie mięsa białego (drób, ryby). W posiłkach można spożywać nabiał, jajka i miód.