Są w naszym życiu takie momenty, kiedy nagle trafiamy na coś wyjątkowego. Coś co całkowicie zmienia nasze życie. Wywraca je do góry nogami lub daje tak potężny zastrzyk energii do działania, że mkniemy przed siebie na pełnej mocy. Czasami są to traumatyczne wydarzenia o wielkiej sile rażenia, a czasami sprawy błahe, na pozór niewinne takie jak książki, filmy, przypadkowe spotkanie z nieznajomym, piosenki, a bywa, że i … wiersze.
Ten trafił do mnie w idealnym momencie. Kiedy mój okręt zwany „życiem” niespiesznie przemierzał nad wyraz spokojne wody. Kiedy zaczynałem zadawać sobie pytanie czy warto się wysilać i napinać żagle, czy nie lepiej poddać się dryfowi lub płynąć z prądem. Mogłoby być przecież tak miło, łatwo i bez zbędnego wysiłku… Mogło by być też śmiertelnie nudno, biernie i niejako, ale w tym momencie (jak większość niestety) nie dostrzegałem tego ryzyka. Ryzyka, śmierci za życia.
„Powoli umiera ten, kto staje się niewolnikiem przyzwyczajenia,
powtarzając każdego dnia te same drogi…
kto nigdy nie zmienia punktów odniesienia…
kto nigdy nie zmienia koloru swojego ubioru…
kto nigdy nie porozmawia z nieznajomym….
Powoli umiera ten, kto unika w swoim życiu Pasji,
kto zawsze przedkłada czarne nad białe
i poszczególne chwile nad całą paletę emocji, które powodują,
że oczy błyszczą, na twarzy pojawia się uśmiech,
a serce bije mocniej w konfrontacji z błędami i racjonalizmem…
Powoli umiera ten, kto nie 'wywraca stołu’,
kto jest nieszczęśliwy z pracy,
kto nie ryzykuje pewności dla niepewności realizacji Marzeń,
kto nie pozwoli sobie, przynajmniej jeden raz w życiu, uniknąć rozumnych rad i pójść za głosem Serca…
Powoli umiera ten, kto nie podróżuje…
kto nie czyta, kto nie słucha muzyki…
kto nie znajduje dobra w sobie…
Powoli umiera ten, kto niszczy swą miłość własną…
kto znikąd nie chce przyjąć pomocy…
kto idzie przez życie narzekając na własne nieszczęście i na „deszcz”, który pada…
Powoli umiera ten, kto rezygnuje z inicjatywy przed rozpoczęciem jej,
kto nie pyta o to, czego nie rozumie,
i nie odpowiada, kiedy zna odpowiedź…
Unikamy śmierci w małych dawkach,
pamiętając zawsze, że bycie żywym domaga się długiego wysiłku i wytrwałości, począwszy od prostej czynności oddychania…”
– Martha Medeiros