Choć większość z nas chciałaby mieć zaplanowane i poukładane życie, to zazwyczaj tak się nie da. Może to i dobrze, bo utknęlibyśmy w strumieniu rutyny i przewidywalności. Los nieustannie dba o to, abyśmy odczuwali rytm życia i nieuchronność zmian w nim zachodzących.
Choć te zmiany nie zawsze są tymi, których chcielibyśmy doświadczać. To jestem pod wrażeniem jak wielu moich klientów po początkowym oporze a nawet lęku, potrafi do nich podejść z otwartą głową. Jak wiele tego co mogło się wydawać złe, można przerobić na coś dobrego.
Czasami potrzebna jest zmiana spojrzenia na pewne sprawy. Czasami zbyt długo trwaliśmy w czymś co nie było dobre i los profilaktycznie wyrzuca na z siodła. Pozbawieni tego co znane i poukładane, zaczynamy widzieć więcej i szerzej. Podchodzimy do spraw bardziej kreatywnie, albo dostajemy energetycznego kopa do działania.

W takich momentach dostrzegam istotność dwóch podejść:
1. Na sprawy można patrzeć w dwóch perspektywach. Krótkoterminowej, obejmującej najbliższe, dni, tygodnie czy miesiące. Długoterminowej, która patrzy na to co się dzisiaj wydarza z perspektywy roku, dwóch a może nawet trzech.
Często zapominamy o tej drugiej i koncentrujemy się na niewygodzie dnia dzisiejszego. Tym czasem każda sytuacja, z którą sobie poradzimy może czegoś nas nauczyć, wzmocnić poczucie naszej wartości i wiary w siebie. Czasami ułatwia też odcięcie od ograniczeń i blokad z przeszłości.
Nie będę ściemniał, pewnie nie ze wszystkim sobie poradzimy i nie zawsze wygramy z losem. Jednak takie doświadczenie możemy przekuć na wewnętrzny system detekcji nachodzących zagrożeń i skutecznie unikać ich w przyszłości.
2. Skoro coś się już wydarzyło, nie taplaj się w nieustających rozkminach „dlaczego”. O ile cenię sobie refleksję i wyciąganie lekcji z przeszłości. To ciągłe zastanawianie się dlaczego to przydarzyło się akurat mnie. Dlaczego ktoś zachował się nikczemnie, niegodnie lub wykorzystał naszą chwilę słabości do niczego konstruktywnego nas nie prowadzi.
Nie siedzimy w głowach innych i często nigdy nie poznamy ich prawdziwych intencji działania. Być może po prostu na naszej życiowej lub zawodowej drodze stanął człowiek zły i nieuczciwy. Może kierował się innymi zasadami i wartościami niż my.
Stało się i zamiast „dlaczego” potrzebujesz raczej pytania „jak najlepiej wyjść z danej sytuacji” oraz „jak w przyszłości zabezpieczyć się przed podobnymi sytuacjami”. Możesz również przyjąć, że był to koszt albo ryzyko podejmowania działań i założyć, że uwzględniasz je w swoim życiu jako nieuchronne. Kiedy zaistnieją nie dajesz im energii, tylko kierujesz ją na kolejne działania nastawione na przyszłość. Widziałem to wiele razy w wykonaniu moich klientów i niemal czułem jak emanują energią działania.
Partia życiowych szachów
Nie gloryfikuję zmian, bo mam świadomość, że potrafią człowieka nieźle przeczołgać. Nie tworzę jednak też iluzorycznego świata, w którym nieprzewidywalne zmiany nie zachodzą. Są one nieodłączną częścią życia.
Czasami lubię patrzeć na życie jak na grę w szachy. Nieustannie rozgrywamy jakieś partie i choć chcielibyśmy, aby wszystko działało na prostych zasadach – albo ruch w przód lub w tył, albo ruch w bok, to zawsze na planszy jest też goniec, który porusza się po skosie i przecina ścieżki prostych ruchów. Możesz go lubić lub nie, on ma to gdzieś.
4 indyjskie prawa duchowe
Mam w swoim życiu jedną ważną zasadę, które staram się trzymać: Wszystko co dziś się dzieje w jakiś sposób mi sprzyja i choć niekoniecznie dziś widzę lub rozumiem pozytywny aspekt tego wydarzenia, pewnie z czasem się ujawni.
Swojego czasu trafiłem na tzw. „4 indyjskie prawa duchowe”, które idealnie uzupełniają powyższą zasadę i pozwalają uniknąć nieefektywnego zatapiania się w bezproduktywne rozmyślania „dlaczego”.
Prawo pierwsze: Osoba, którą spotykasz w życiu, jest osobą właściwą
Oznacza to tylko tyle, że każdy kto pojawia się w naszym życiu powinien się w nim pojawić. Ma w nim do odegrania istotną rolę. Może nas czegoś nauczyć, albo może być tym kto poprowadzi nas dalej w naszej sytuacji. Czasami też myślę sobie, że to ja pojawiłem się w życiu danej osoby (a nie odwrotnie), żeby coś w nim zmienić.
Prawo drugie: To co się wydarza, jest jedyną rzeczą, jaka mogła się wydarzyć
Trochę mi to obojętne, czy to co się wydarzyło jest zaplanowanym działaniem losu, czy też ta opcja losowo wypadła w jakiejś „boskiej ruletce” siły wyższej. Wszystkie najdrobniejsze wydarzenia i sprawy, które wcześniej zaistniały, czy to za sprawą mojego działania, czy działania innych doprowadziły mnie do tego co jest teraz. Nie ma co rozmyślać „Co by było gdyby…”, bo to już przeszłość i nie można jej zmienić. Pozostaje wierzyć, że tak miało być i z czasem ujawni się pozytywny aspekt tej sytuacji.
Teraz jednak przyjmij to co jest i wykorzystaj to najlepiej jak możesz, skoro nie możesz tego zmienić.
Prawo trzecie: Każda chwila, w której coś się rozpoczyna, jest chwilą właściwą
Może musiałeś być na to gotowy, a może za długo zwlekałeś z jakimś działaniem. Jest też opcja, że to co się teraz stało, przygotowuje Cię do tego co wydarzy się w przyszłości. To co się teraz wydarzyło trafiło w najlepszy moment. Podobno drugim imieniem zmiany jest szansa, więc otrzymałeś ją właśnie w tym momencie.
Prawo czwarte: Co się zakończyło, to się zakończyło
I tyle – przyjmij to jak najszybciej do wiadomości. Nie walcz z tym, nie czepiaj się przeszłości na siłę. Nie dźwigaj jej na swoich barkach w przyszłość, bo Cię spowolni. Nie stawiaj jej ołtarzy, bo może lepszych lub silniejszych „bogów” spotkasz w przyszłości.
Doceń przeszłość, podziękuj jej i zamknij za sobą drzwi. Patrząc ciągle do tyłu na to co minione, możesz nie dostrzec całego potencjału tego co przed Tobą.
Nie jestem żadnym guru, nie głoszę praw objawionych. Staram się po prostu jak najlepiej przejść przez życie. Nikt nam nie dał do niego instrukcji ani nie stworzył życiowego dekalogu. Uczymy się go przechodząc przez nie. To czym się dzielę wypływa z mojego doświadczenia i wiedzy jaką zdobywam.
Możesz wziąć powyższy konstrukt i go używać. Możesz z niego wybrać to co do Ciebie przemawia. Możesz go też odrzucić w całości i zdecydować się na inne podejście. To co wydaje mi się jednak ważne, nie grzęźnij w toksynach pretensji, żali, utyskiwań i przerzucania odpowiedzialności za swoje życie na innych. Trafiłem kiedyś na mądre zdanie, które może być świetnym zakończeniem tego wpisu „Nie przyzwyczaja się do życia, którego nie chcesz”.