Czasami, kiedy wokół mnie wiele się dzieje, a do tego zamieszania jeszcze sporo dokłada zwariowany i nieprzewidywalny świat, lubię sobie przypominać cytat z Williama Shakespeare’a „Piekło jest puste, wszystkie demony są tutaj”.
Sporo moich znajomych bało się roku 2022 przeczuwając na jego początku, że będzie straszny. Teraz wielu z nich wieszczy, że ten obecny będzie jeszcze straszniejszy. Zaryzykowałbym twierdzenie, że ich zdolności katastroficznego wieszczenie wzmogły się po roku 2021. Nie chcę wchodzić w analizę przyczyn takiego nastawienia. Zauważam jednak pewną korelację. Czym mniej pewności odnośnie przyszłości, tym czarniejsze wizje. Niepewność na dobre rozgościła się w naszym świecie i zaczyna przejmować nad nami kontrolę.

Co Ci robi niepewność?
Niepewność wywołuje uczucie zmęczenia. Dzieje się tak, bo jako ludzie jesteśmy zaprogramowani na przetrwanie. Zatem każda niepewność odpala w nas dzwonki alarmowe i popycha do walki o odzyskanie poczucia bezpieczeństwa. Cała ta sytuacja tworzy napięcia. Zarówno w naszych głowach, jak i w ciele. Przenosi się na nasze zdrowie, relacje i emocjonalne wydrenowanie.
Nie pozostaje też bez wpływu na pracę. Szczególnie, jeśli to nie jest praca zgodna z nami. Do tej pory mogliśmy zakotwiczyć się na zarobkach. Dobrą pensją i jej siłą nabywczą mogliśmy tłumaczyć pozostałe wyrzeczenia. To nic, że nudzę się tą pracą i nie rozwijam. To nic, że dusza woła za realizowaniem się w innych obszarach i jedynie próbuje przetrwać od weekendu do weekendu. Za zarobione pieniądze kupuję sobie szybką i łatwą rozrywkę. Dzięki pensji kupuję rzeczy i usługi, które pozwalają mi budować pozycję społeczną.
Problem w tym, że teraz ta pensja starcza na coraz mniej lub niepewna przyszłość skłania nas do oszczędności. Jednak nawet tu nie do końca wiadomo w co włożyć te oszczędności, bo prawie na każdych instrumentach finansowych pieniądze tracą swoją wartość. Do głosu coraz częściej dochodzi więc pytanie: „czy nadal warto pracować tylko dla pieniędzy”. Jest ono tym głośniejsze, im trudniej zagłuszyć je konsumpcyjnym życiem.
Po przeciwległej stronie obszaru zawodowego do głosu dochodzi też inne przeraźliwe pytanie: „Czy nie stracę swojej pracy?” oraz „Czy decydując się na ewentualną zmianę, znajdę zatrudnienie?”
Tak oto dochodzimy do patowej sytuacji. Ci, którzy chcą zmienić pracę na bardziej spójną z nimi, nie robią tego, bo nie wiedzą czy jakąś znajdą. Ci, którzy mało zarabiają też nie wykonują żadnego ruchu, bo nie wiadomo czy to nowe miejsce pracy poradzi sobie z obecną sytuacją gospodarczą i nie upadnie.
Tak samo zachowujemy się w innych obszarach naszego życia. Zastygamy, zatrzymujemy się i nie podejmujemy żadnych działań i decyzji. Wybieramy mniej wygodne dla nas sytuacje i rozwiązania, ale za to bardziej pewne. Zapominając o tym, że nasze marzenia i życiowe sukcesy są niemal z definicji niepewne i wymagają od nas wejścia właśnie w tego typu sytuacje.
Nie wywołuj wewnętrznego sztormu
Jeden z moich znajomych opisuje tę sytuację jako rejs statkiem po wzburzonym oceanie. Nie mamy żadnego wpływu na to, jak ten statek płynie i czy wytrzyma uderzenia fal. Często nie mamy pojęcia o konstrukcji statków i specyfice morskiego żywiołu. Mimo to cały czas próbujemy ustawić się tak, aby być w najbezpieczniejszym miejscu tego statku, choć nie wiemy, które to jest. Narzekamy i wieszczymy niechybną katastrofę, ale nie potrafimy jej zapobiec. Pielęgnujemy lęk i panikę, jakby były jakimś antidotum na otaczający nas żywioł.
Sztorm jest na zewnątrz statku. W jego wnętrzu jest w miarę spokojnie. Jednak w naszym wnętrzu, my sami swoją postawą i strachem wywołujemy drugi wewnętrzny sztorm. W ten oto sposób doprowadzamy do jednoczesnej walki z dwoma żywiołami. Co znacznie przyspiesza nasze zmęczenie, wyczerpanie i utratę wiary w przyszłość.
Możliwości = niepewność
Nie lubię bezrefleksyjnego i mentorskiego powtarzania hasła „Musisz wychodzić ze strefy komfortu, aby się rozwijać”. Jest ono prawdziwe, o ile do tego wyjścia masz odpowiednie zasoby i siłę. Znacznie bardziej wole stwierdzenie „nie zastygaj w swojej strefie komfortu”. Czasami przebywanie w niej służy regeneracji lub przygotowaniu do przyszłego wyjścia. Jednak zasiedzenie się w niej, jest zdecydowanie Twoim wrogiem.
Zatem nie powiem Ci obudź wewnętrzną siłę i skacz z wiarą za burtę statku mając nadzieję, że pokonasz sztorm. Zachcę Cię raczej do dobrego przygotowania na okoliczność, kiedy sztorm przycichnie, a statek dobije do nabrzeża.
To przygotowanie oznacza najczęściej dobre poznanie samego siebie i swoich wartości. W tym obudzenia empatii i uważności. Wymaga również otwartości i gotowości do łamania dotychczasowych wzorców i schematów. Jednak nie każdych i tutaj przydaje się umiejętność krytycznego myślenia. Nie obejdzie się też bez zaangażowania i szczypty odwagi.
Ważne jest również, aby sobie uświadomić, że każde osiągnięcie w Twoim życiu i każda chwila, z której jesteś dumny nadeszły dopiero po stawieniu czoła niepewności. Okazuje się bowiem, że możliwości i niepewność to dwie strony tego samego medalu. Dotarcie do nowych możliwości wymaga przejścia przez niepewność.
Przestań zatem traktować niepewność jako demona zniszczenia. Potraktuj ją jako istotną część każdej pozytywnej zmiany i transformacji. Z takim nastawieniem z pewnością lepiej sobie z nią poradzisz.
PS. Zajrzyj koniecznie też do tego wpisu. Ułatwi Ci zmianę nastawienia: UWAŻAJ! Świat VUCA przyśpieszył i jest teraz do BANI