Chyba każdy z nas musi przejść fazę poszukiwania szczęścia gdzieś na zewnątrz poza sobą. Fazę upodobniania się do innych, poszukiwania przyjemności w konsumpcyjnym podejściu do życia, aż wreszcie dociera do tego momentu, w którym zaczyna najbardziej doceniać, takie małe codzienne szczęścia…
Prze_myślnik #28 – codzienne szczęścia
- Zmiana – czyli, gdy idziemy w nieznane…
- Czy nadążasz za zmianami w biznesie?
W moim przypadku paradoks polega na tym, że zacząłem się czuć szczęśliwym facetem, kiedy przestałem żyć życiem innych ludzi i skupiłem się na swoim. Są oczywiście przyjaźnie – nienachalne i szlachetne, ale wymagające pielęgnacji, są znajomości (z reguły nie przynoszące żadnego wsparcia w kryzysowych sytuacjach) i zawodowe relacje, często przeradzające się w prywatne kontakty po zakończeniu pracy dla danej firmy. Ekstrawertycy i protagoniści mają łatwiej.
Śmiać mi się chce, kiedy przypomina mi się, że kiedyś szczęściem dla mnie była możliwość zarabiania pieniędzy. Nauczyłem się, że wystarczy mieć zdrowie, a resztę da się zrobić – lepiej lub gorzej. Zdrowie, którego nie kupi się za żadne pieniądze to chyba największy skarb i szczęście, jakie można posiąść. Bez zdrowia nie da rady. I w wielu sytuacjach (niestety) nie pomogą żadne pieniądze.