Zwykło się mówić, że koło 40-stki przeżywamy „kryzys wieku średniego” lub „drugą młodość”. Oba te powiedzenia, bardziej lub mniej udanie próbują opisać to, że z ludźmi dzieje się coś dziwnego. Mówiąc wprost, zmieniają się i nierzadko zaczynają robić rzeczy jakich do tej pory nie robili lub interesować się czymś zupełnie dla nich nowym.
Tymczasem to nie efekt jakiegoś wielkiego przełomu, a raczej naturalnej życiowej drogi między dwoma tożsamościami, które w nas istnieją.

Praktycznie każdy z nas ma dwie wersje siebie
Tą oficjalną, a może bardziej codzienną, w której odgrywa swoje role. Jesteś np. kierownikiem, project managerem, prawnikiem, księgowym albo lekarzem. Można by powiedzieć, że ta wersja Ciebie to tak zewnętrzna powłoka, dzięki której odgrywasz swoją rolę w otaczającym Cię świecie. Co jednak jest warte uwagi, to fakt, że jest to rola, która odgrywasz dla kogoś innego. Dzięki niej dopasowujesz się do społeczeństwa. Jego zasad, reguł i stajesz się członkiem określonej grupy społecznej. Ale to nie TY!
Masz jeszcze drugą wersję siebie tzw. tożsamość fundamentalną. To Twoja skryta wersja osoby, którą pragniesz być.
Dla przykładu, możesz być zapracowanym audytorem wewnętrznym, który pracuje po pięćdziesiąt godzin tygodniowo analizując pod dużą presją czasu dokumenty, wewnętrzne przepisy i ciągi liczb. Twoja oficjalna wersja Ciebie to zestresowany audytor. Podczas gdy Twoja fundamentalna tożsamość to np. artysta, podróżnik, ogrodnik lub twórca komiksów. To ta wersja Ciebie, którym pragniesz być.
To co skryte jest prawdziwsze
Niezależnie od tego jak bardzo jesteś zadowolony ze swojego życia i pozycji finansowej, zawsze masz dwie wersje siebie. Pytanie jakie się pojawia, to na ile mocno Twoja oficjalna wersja Ciebie (ta na pokaz), dominuje Twoją fundamentalną tożsamość. Jak mocno by tego nie robiła, to i tak ta druga czasami słabiej, czasami mocniej będzie dawać znać o sobie.
Zasadniczo nie można uniknąć wytworzenia tej oficjalnej wersji siebie. Już na etapie edukacji szkolnej tresuje się nas w tym, aby się podporządkowywać i myśleć w określony oraz akceptowalny sposób. Indywidualizm jednostki w systemach edukacyjnych nie jest postrzegany jako pozytywna wartość. Widzi się go raczej jako problem, który trzeba pedagogicznymi metodami rozwiązać. Do tego należy dołożyć oczekiwania bliskich i promowany w medialnym przekazie model życia.
Nim się obejrzysz, zaczynasz wierzyć w to, że głównym celem Twojego życia jest zarabianie dużej kasy, niezłe ustawienie się w życiu i posiadanie odpowiednich (korzystnych) znajomości. Być może wybierasz opcję „aby było tylko bezpiecznie” i żyjesz starając się nie wychylać. Jednak ta wiara nie płynie z prawdziwego Ciebie, Twojej fundamentalnej tożsamości. Jest wytworem Twojego umysły będącego na usługach Twojej oficjalnej osobowości. Stara się on po prostu jak najlepiej wpasować w system wartości i oczekiwania funkcjonujące w społeczeństwie.
Dzieje się tak najczęściej do momentu, w którym nagle stawiasz sobie pytanie: „ale po co to wszystko”. Po co się tak zajeżdżać, aby tyle zarabiać. Po co ustawiać się w życiu, kiedy tak de facto chodzi nie o Twoją wygodę, ale o to aby ludzie Cię zakwalifikowali do tych na odpowiedniej pozycji. Po co wkładać energię w te korzystne znajomości, które zostaną natychmiast zerwane jak tylko Ty przestaniesz być korzystny dla innych.
Zmian wynikająca z odpuszczenia błędnej kontroli
Kluczem do wszystkiego jest tutaj energia, której nam ubywa z wiekiem. Energia, której niebotyczne zasoby zużywamy do tego, aby utrzymywać naszą oficjalną wersję siebie. Wersję, która nie jest spójna z nami i tylko w nieskończoność wymaga naszej czujności oraz wyczerpuje pokłady naszej życiowej energii.
W połowie życia bywamy już tak zmęczeni, że odpuszczamy sobie permanentną kontrolę nad uciszaniem naszej fundamentalnej tożsamości. Ma ona szansę wyjść z odmętów zapomnienia i coraz silniej dochodzić do głosu. Zaczynamy coraz silniej słyszeć wołanie naszego wewnętrznego ja i co raz bardziej mamy wywalone na to co pomyśli sobie otoczenie.
Jak to celnie ujął w jednej ze swoich książek Vishen Lakhiani „Życie to nieustanna podróż w stronę fundamentalnej tożsamości.”. Zatem około 40-tki mamy już połowę tej drogi za sobą. Może jeszcze nie do końca wiemy czego tak naprawdę chcemy, bo musimy lepiej poznać dotychczas ukrywaną część siebie. Za to wiemy już dokładnie czego nie chcemy.
Ta świadomość przekłada się w tym wieku m.in. na dobór życiowych partnerów, wybór wykonywanej pracy, selekcję kontaktów towarzyskich i wyznawany system wartości. Jej mocno pozytywnym aspektem jest to, że nasi partnerzy, pracodawcy i znajomi mogą być pewni tego, że wchodzimy z nimi w relacje nie dlatego, że tak wypada ale dlatego, że sami tego naprawdę chcemy.