Kilka dni temu przyszła kalendarzowa wiosna, zapowiadając czas przebudzenia i generalnej odnowy. Na krzewach i drzewach pojawiają się nowe pąki, ziarna niedługo zaczną kiełkować a to, co zapadło w sen zimowy przebudzi się lub zdążyło już to uczynić. Co by się nie działo, z dużym prawdopodobieństwem zetkną się z odmienną sytuacją i warunkami niż te przed nadejściem zimy i będę musiały sobie z tym jakoś poradzić, czyli inaczej mówiąc dostosować do bieżącej sytuacji.
Do sytuacji, która ulega dynamicznym zmianom dopasowuje się nie tylko przyroda. Również nasze smartfony, komputery i wszystkie inne urządzeni podłączone do sieci co rusz wgrywają i instalują aktualizacje – a to nowy system operacyjny, a to nowa baza wirusów do systemu antywirusowego, a to aktualizacja jakiś sterowników. Przyglądając się temu wszystkiemu zadałem sobie pytanie: kiedy aktualizujemy się my – ludzie?
Z całą pewnością robimy to trafiając w życiu na jakieś traumatyczne sytuacje. Często mamy wtedy do czynienia z tak wysokim stresem, że następuje chwilowe przeciążenie naszego systemu (mózg, układ nerwowy) i nasz organizm przechodzi coś w rodzaju całkowitego resetu. Kiedy „podłącza się ponownie” do życia wiele z dotychczasowych zwyczajów, poglądów a czasami i całe podejście do świata ulega zmianie i przeobrażeniu.
Niejednokrotnie takim zwrotnym momentem bywają też dalekie podróże, kiedy dotykamy innych kultur i stylów życia, w których przez jakiś czas musimy funkcjonować. Świetnie ujęła to w swoim facebook’owym wpisie moja przyjaciółka opisując swoją „podróż życia”: „Indie mogą stanowić skuteczną terapię, Jedziesz na pół roku do Indii, albo nauczysz się uważności, akceptacji, spokoju i po prostu luzu, albo zwariujesz od hałasu, brudu, bardzo odmiennych zwyczajów.” ( polecam cały jej wpis wraz z fascynującą fotorelacją tutaj)
Co jednak zrobić, kiedy nie mamy do czynienie z traumatycznym przeżyciem, a perspektywa dalekiego wyjazdu jest odległa. Wbrew pozorom rozwiązanie jest całkiem proste – potrzebujemy się jedynie zatrzymać i pobyć sami ze sobą przez dłuższą chwilę. Warunek jest jeden, nie zagłuszajmy bycia ze sobą muzyką, włączonym telewizorem czy innymi rzeczami odciągającymi naszą uwagę. Spędzenie dłuższej chwili z samym sobą w ciszy i bez zbędnych rozpraszaczy, już dla niektórych z nas może być ekstremalnym przeżyciem. Jeśli jednak masz ochotę na nieco głębsze doświadczenie proponuję skorzystać z poniższej propozycji:
- Usiądź albo połóż się na podłodze (możesz to zrobić na kocu aby nie było za twardo). Już samo to, że obserwujemy otoczenie z poziomu podłogi, dla większości dorosłych będzie ciekawym doświadczeniem. Sprawdź jak się czujesz będąc tak nisko .Czy to komfortowy poziom dla Ciebie? Czy siedząc lub leżąc na podłodze czujesz się nieswojo, a jeśli tak to zastanów się dlaczego?
- Kiedy już się oswoisz z przebywaniem na podłodze zamknij oczy i weź kilka głębokich oddechów. Obserwuj oddech – jak powietrze wpływa do Twojego ciała i jak się po nim rozchodzi. Jeżeli czujesz gdzieś w ciele ból albo napięcie postaraj się w wyobraźni skierować oddech w to miejsce. Postaraj się wydłużyć swój wdech i wydech…
- Kiedy już się wyciszysz i nawiążesz lepszy kontakt z samym sobą. Tym prawdziwym – a nie pędzącym w pośpiechu przez życie – odpowiedź sobie szczerze na cztery poniższe pytania:
- Kim jesteś?
- Co nadaje sens Twojemu życiu? Co jest w nim największą wartością?
- Jak w trzech zdaniach podsumowałbyś swoje dotychczasowe życie?
- W co najwięcej zainwestowałeś w swoim życiu (czasu, energii, uwagi, emocji) i z jakim efektem?
Ciekaw jestem jak się będziesz czuł z odpowiedziami, które uzyskałeś. Czy obudzą one w Tobie poczucie zadowolenia i satysfakcji z życia które masz, czy też popchną Cie do jakiś zmian. Jak by nie było, taka chwila refleksji bywa bardzo przydatna i wyrywa nas z codziennego działania na „autopilocie”. Niech to będzie Twój wiosenny reset, który pozwoli Ci zweryfikować czy ta drogą, która podążasz jest tą właściwą, czy też idziesz nią tylko dlatego, że kiedyś na nią wkroczyłeś…
pisałem ten tekst popijając aromatyczny Earl Grey Lawendowy