Zapewne każdy słyszał o wampirach energetycznych, czyli osobach, z którymi kontakt powoduje, że tracimy naszą życiową energię i optymizm. Istnieje kilka wskazówek, jak się przed ich działaniem bronić. Jednak zawsze jako najskuteczniejszy sposób jest wskazywane urwanie takiego kontaktu. Co jednak w sytuacji, kiedy taki energetyczny wampir pojawi się wewnątrz nas?

Photo by Tom Sodoge on Unsplash
Wewnętrzna otchłań
Są takie sytuacje i doświadczenia, które powodują, że w środku nas pojawia się pewnego rodzaju energetyczne zapadlisko. Coś na kształt kosmicznej „czarnej dziury”, która pochłania wszystko to co znajduje się w jej pobliżu.
Czarna dziura – obszar czasoprzestrzeni, którego z uwagi na wpływ grawitacji, nic (łącznie ze światłem) nie może opuścić… Czarną dziurę otacza matematycznie zdefiniowana powierzchnia nazywana horyzontem zdarzeń, która wyznacza granicę bez powrotu.
Czarne dziury o masie gwiazdowej formują się w wyniku zapadania grawitacyjnego bardzo masywnych gwiazd pod koniec ich życia. Po uformowaniu się, czarna dziura może kontynuować powiększanie swych rozmiarów absorbując masę z otoczenia.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Czarna_dziura
W życiu, tak samo jak w kosmosie, aby powstała energetyczna czarna dziura, wpierw musi istnieć masywny obiekt (gwiazda), który się zapadnie. Większość z nas nie zdaje sobie z tego sprawy, że tym „obiektem” są nasze duże oczekiwania względem jakiegoś zdarzenia w naszym życiu. Kiedy do niego dochodzi i oczekiwania w dużej mierze nie zostają spełnione, następuje efekt rozczarowania, który wywołuje zapadlisko w polu naszej życiowej energii.
Dotknięcie niemocy
Sam tego doświadczyłem w czasie ostatniego wyjazdu do Berlina. Berlin to dla mnie zawsze miejsce ładowania życiowych baterii. Chłonę rytm życia tego miasta, otwartość i optymizm jego mieszkańców, ich wyluzowanie oraz możliwość łatwego obcowania ze sztuką w przeróżnych jej formach. Na ten wyjazd czekałem niemal pół roku ze świadomością, że będzie on jednocześnie domknięciem pewnego etapu mojego życia, które mnie mocno wyczerpywało. Miałem wrócić pozytywnie nastawiony do świata i pełen energii. Wróciłem sfrustrowany i bez wiary w to, że życie może się jeszcze fajnie potoczyć. Marazm toczył niemal całe moje wnętrze, a pytanie o sens tego co robię w życiu kołatało się nieustannie w mojej głowie.
Co jednak najciekawsze, ja sam nie byłem do końca świadom mojego stanu. Było mi źle, ale uważałem, że to zmienił się świat i szukałem przyczyny tego stanu rzeczy na zewnątrz. Szybko zresztą, zbudowałem sobie do tego wszystkiego logiczne uzasadnienie. Tak było do momentu, kiedy spotkałem się ze znajomą, a ona zaczęła rozpaczliwie powtarzać: „popsułeś się”, „gdzie jest ten drugi Rafał, którego znam”, „ja chce tamtego Rafała – niech wróci!”. Długo też dyskutowaliśmy na jeden z życiowych tematów i właśnie w tym momencie dostrzegłem, że faktycznie torpeduje niemal wszystkie jej pozytywne opinie. Poczułem się dziwnie, bo to nie byłem ja. Całe szczęście moja znajoma miała swój „dzień mocy” i niemal zalała moją czarną dziurę swoim optymizmem, a i ja kiedy zorientowałem się co się dzieje, użyłem wszystkich znanych mi technik, aby uwolnić się od tej czarnej i oblepiającej mnie niemocy.
Rozczarowanie i strata
Dzięki świadomości co się dzieje, szybko poradziłem sobie ze swoim stanem emocjonalnym. Zainteresowało mnie jednak to, jak powstała we mnie ta „czarna dziura”. Kiedy przyjrzałem się całej sytuacji znalazłem jej przyczynę.
Było nią mieszkanie, które wynajęliśmy. Było w suterenie, wiec było trochę ciemne. Dodatkowo było mało ergonomiczne i brakowało w nim poczucie przestrzeni. W jednym z pionów wodociągowych nieustannie coś buczało i załączała się jakaś pompa. Do tego wszystkiego doszło jeszcze łóżko wodne. Na pozór fajne rozwiązanie, ale kiedy się położysz na czymś co przypomina ciepły, lekko ścięty budyń, to potem nie ma się ochoty z tego wstawać. Tak było też ze mną.
Niedobre emocje związane z tym miejscem przelałem na cały wyjazd, z którego wróciłem bez energii i wiary w wizję fajnego życia. Czułem się wręcz przegrany i zamiast chęci smakowania życia, miałem nadzieję, że uda mi się je jakoś przetrwać. Na całe szczęście był to jedynie stan Czarna dziura, która powstaje w nas samych to wewnętrzny stan niemocy, który wysysa z nas energię życiową i wszystko co pozytywne.chwilowy, o którym już niemal zapominałem.
Interesujące jest jednak to co go wywołało:
- Po pierwsze, rozczarowanie. Wywołane olbrzymimi oczekiwaniami z mojej strony co do wyjazdu i następnie ich niespełnieniem. Kiedy nie byłoby tak dużych oczekiwań, pewnie całą sytuację z lokum w Berlinie potraktowałbym jedynie jako pewnego rodzaju niewygodę.
- Po drugie, poczucie straty. Bo tak często, zwykliśmy odbierać to co leży „pomiędzy” zadowoleniem a niezadowoleniem. W tym przypadku oczekiwania były wysokie zatem i „przestrzeń pomiędzy” zrobiła się całkiem pokaźna. Strata ma to do siebie, że ma dwa oblicza:
- materialne – w tym przypadku cena wynajętego mieszkania, w stosunku do jego standardu.
- niematerialne – mieszkając wśród berlińczyków chciałem poczuć się lepiej, przez chwile będąc jednym z nich. To mieszkanie nie dało mi tego poczucia, zatem w moim wyobrażeniu straciłem możliwość dołączenia do tej społeczności.
Tak więc to właśnie z tych dwóch powodów napompowany „balon oczekiwań” co prawda nie wystrzelił, ale zapadł się w sobie i wywołał rozpadlisko, które wewnątrz mnie wsysało całe moje pozytywne nastawienia.
Warto pamiętać o zjawisku wewnętrznej „czarnej dziury”. Jego świadomość może ułatwić nam wyjście z takiego pesymistycznego stanu. Może się on bowiem pojawić w wielu momentach naszego życia, takich jak np.:
- wakacyjny wyjazd
- zmiana miejsca pracy lub awans w obecnym
- włączenie się w jakąś inicjatywę społeczną
- zapisanie do jakiegoś klubu
- wejście w związek małżeński.
Powstaje też pytanie, czy da się temu zjawisku jakoś zapobiec zawczasu. Jest na to jeden, choć nie łatwy sposób. Zamiast tworzyć w życiu oczekiwania i wyobrażenia, trzeba nauczyć się bycia otwartym na to co ono przynosi. Zaakceptować fakt, że nie na wszystko mamy wpływ oraz nabyć umiejętność odnajdywania pozytywnych stron w tym co nam się przydarza. Ostatecznie nigdy nie wiemy, gdzie zmian z dziś, może nas doprowadzić w przyszłości.