Doświadczeni inwestorzy giełdowi bardzo często na pozór zachowują się wbrew logice. A już na pewno zachowują się inaczej niż większość giełdowych graczy. Jeżeli wartość jakiś akcji na giełdzie zaczyna spadać spora część graczy je wyprzedaje. Kiedy ich wartość zaczyna rosnąc zaczynają je kupować. Doświadczony inwestor działa odwrotnie. Kupuje je właśnie wtedy kiedy ich wartość spadła, bo wtedy za tą samą kwotę kupi tych akcji więcej. Sprzedaje je zaś wtedy kiedy mają najwyższe wartości, bo wtedy ma największy zarobek.
W życiu większość ludzi kiedy ma ciężki czas nie zwalnia i nie odpuszcza, tylko dociska. Kiedy zaś nadchodzi czas luzu nie robi nic, bo to przecież się należy i nic nie trzeba. W ten sposób buja się od stanu maksymalnego przeciążenia, do niemal transowej bezaktwyności

Kiedy jest ciężko
W życiu każdego z nas zdarzają się momenty maksymalnego przeciążenia. To wtedy liczba obowiązków, zadań i spraw koniecznych do załatwienia nas przytłacza.
Ja lubię nazywać ten stan „stanem podtopienia”. Wyobrażam sobie, że za wszelką cenę próbuję się utrzymać na powierzchni szalejącego oceanu, a każde dodatkowe zadanie jest jak ciężar który spada mi na barki i spycha pod wodę. Kiedy już tak walczysz z żywiołem dłuższy czas, jesteś wyczerpany fizycznie i psychicznie. Nowe zadanie, które w normalnych warunkach jest prostym i banalnym zadaniem, w sytuacji przeciążenia może stać się przysłowiowym „gwoździem do trumny”. To będzie ten kamyk, który położony na ramieniu odbierze Ci resztkę energii i wepchnie pod wodę.
Często wtedy wchodzimy w „stan paniki” – wszystko się wali, nie daję rady, świat jest przeciwko mnie. W skrajnym scenariuszu mamy ochotę nie wyhamować przed jakimś dużym drzewem i raz na zawsze pozbyć się problemów. W stanie lżejszym marzymy o utracie przytomności na dwa dni, aby wreszcie odpocząć.
Ważne jest, aby w tym momencie zachowywać się z rozwagą giełdowego inwestora. Nie myśl: w natłoku zadań jeszcze jedno małe zadanie nie zrobi różnicy – bo właśnie zrobi. Co więcej, nawet nie zauważamy ile, takich niby nieistotnych zadań sobie dorzucamy lub trzymamy się ich w ramach rutyny.
Kiedy przeciążona łódź zaczyna się podtapiać, rozwiązaniem jest pozbycie się z niej każdego zbędnego balastu. Tak samo powinno się działać kiedy przeciążeni jesteśmy my.
Kiedy ja czuję, że wchodzę w „stan paniki” lub się do niego zbliżam, zatrzymuje się i zastanawiam jakich stresorów mogę się pozbyć. Zazwyczaj są nimi wszystkie „muszę”. Muszę poćwiczyć, muszę zrobić dziennie 10 tys. kroków, muszę posprzątać mieszkanie itd. Wywalam je z całą bezwzględnością. Bo co mi po ćwiczeniach robionych na totalnym wycieńczeniu – nie zbudują mięśni, ani nie wzmocnią organizmu, a jedynie go osłabią. Co z tego, że zmęczony późnym wieczorem na siłę zrobię te 10 tys. kroków – tak tylko dobiję organizm. Już lepiej godzinę wcześniej pójść spać.
Kiedy jest luźno
Wszyscy marzymy o czasie luzu i beztroskiego wypoczynku. Jest on zresztą bardzo ważny dla naszego organizmu. Pozwala mu się zregenerować i nabrać sił przed kolejną podróżą przez życie. Problem w tym, że większość z nas nawet jak się zregeneruje to nie wyrusza w żadną życiową podróż, jeżeli nie musi.
Mościmy się w tym wygodnickim i nieobciążającym stanie, bo jest miło. To tak jakbyśmy w zimowy wieczór leżeli przy ciepłym kominku. Niby wiem, że wrzuciliśmy już ostatnią szczapę drewna i ogień zaraz zgaśnie i będzie zimno. Jest jednak za miło oby się podnieść i wyjść na moment na zewnątrz po dodatkowe drewno do kominka.
Przewidujący inwestor giełdowy zapewne po pierwszym momencie potrzebnego wypoczynku, zaczął by się jednak rozglądać z kolejną giełdową szansą. Nawet gdyby jej nie dostrzegał w tym momencie, z pewnością już zacząłby odkładać środki finansowe na przyszłą okazję.
Zatem i Ty wypocznij, zregeneruj się, ale nie wpadnij w pułapkę nic nie robienia. Być może właśnie ten moment kiedy jesteś w pełni sił, to doskonały moment na podjęcie jakiegoś nowego wyzwania. Pewnie będzie wymagało ono do Ciebie wysiłku, ale nie będzie lepszego momentu, w którym będziesz tak dobrze do niego przygotowany.