Jako coach, często słyszę pytanie o to czy wśród moich klientów jest więcej kobiet, czy mężczyzn. Niezmiennie odpowiadam, że proporcje są płynne, ale gdyby tak spojrzeć globalnie, wyszło by mniej więcej po równo. Spotykam się wtedy ze zdziwieniem, że faceci jednak chcą rozmawiać o swoich problemach i słabościach. Podbijam więc to zdziwienie, oświadczając że nie tylko chcę, ale często są w tym działaniu bardzo silni i zdeterminowani. Dzieje się tak, bo aby pozwolić sobie na słabość, na przyznanie się przed sobą, że z czymś sobie nie radzę trzeba mieć wiele odwagi. Jest to zresztą zgodne z zasadą, że „często płaczą nie ci co są słabi, ale ci co zbyt długo byli silni”.
Męskie wychowanie
Współczesny świat zmienia się bardzo dynamicznie, a wraz z nim normy społeczne, sytuacje ekonomiczne oraz oczekiwania względem mężczyzn i kobiet. Zacierają się granice, pojawiają nowe wyzwania , co rusz wchodzimy w nowe role i zależności. Na tym polu dochodzi właśnie często do mentalnego zderzenia naszych wartości i przekonań z zastaną rzeczywistością. Często bierze się to stąd, że byliśmy wychowywani według norm społecznych naszych rodziców, które delikatnie mówiąc mogą być niezbyt adekwatne do dnia dzisiejszego. Świetnie zresztą pisze o tym Georgia Witkin w swojej książce „Stres Męski – nowe spojrzenie”:
„Mężczyzn wychowuje się na przywódców, a przecież wielu z nich będzie musiało w przyszłości słuchać poleceń i rozkazów.
Mężczyzn wychowuje się do tego, by zarabiali na rodzinę, a przecież gdy rozglądają się dokoła, widzą, że przyszło im żyć w czasach recesji i inflacji.
Mężczyzn wychowuje się do tego, by coś w życiu osiągnęli, a przecież sukces jest tak ulotnym doświadczeniem.
Mężczyzn wychowuje się tak, by stali mocno na własnych nogach, a przecież i oni potrzebują wsparcia.
Mężczyzn wychowuje się tak, by wyrażali emocje znamionujące siłę, a przecież nieobce są im i te kojarzące się ze słabością, jak strach i przygnębienie.
Mężczyzn wychowuje się do tego, by umieli działać w zespole, a przecież w życiu często bywa tak, że każdy troszczy się wyłącznie o siebie.
Mężczyzn wychowuje się tak, by byli „dumą ojca”, a równocześnie pozostali ukochanymi synkami mamusi.
Mężczyzn wychowuje się tak, by byli niezależni, a jednocześnie, by nawiązywali trwałe więzi i troszczyli się o rodzinne stadło.
Mężczyzn wychowuje się tak, by umieli podążać za swoimi marzeniami, ale zarazem wymaga się od nich, by pozostali realistami i nie podejmowali niepotrzebnego ryzyka.”
Dumni, ale samotni
Kobiety mają swoje „babskie” sposoby na stres i problemy, które pozwalają im przetrwać trudne chwile. Do najpopularniejszych należą:
- spotkanie z przyjaciółkami i przegadanie problemu lub zwykłe wyżalenie się na los. Już samo mówienie o swoim problemie przynosi nam ulgę a jak jeszcze dostaniem zapewnienie wsparcia i sympatii ze strony innych to nasze samopoczucie znacznie się poprawia.
- mały wypad na „małe” zakupy, kiedy to kobiety znajdują czas, aby docenić siebie i o siebie zadbać kupując sobie coś ładnego i efektownego.
W tym samym czasie, mężczyźni zamykają się wewnątrz siebie ze swoim problemem i niejednokrotnie popadają w telewizyjny letarg, niemal bezwiednie skacząc w tą i z powrotem po telewizyjnych kanałach. Wspomniana wcześniej Georgia Witkin w swojej książce opisuje takie o to zjawisko:
„Z kim pan rozmawia, kiedy jest pan zestresowany?” – pytałam wszystkich mężczyzn, z którymi przeprowadzałam wywiady przed napisaniem książki. „Co to znaczy, z kim rozmawiam?” – padała odpowiedź. „Do kogo się pan zwraca, kiedy chce się pan przed kimś wygadać?” – precyzowałam pytanie. „Do nikogo” – słyszałam zazwyczaj w odpowiedzi.
Przyczyn takiego zachowania należy upatrywać w kilku powodach:
- mężczyźni, którzy w swoim życiu stawiają na sukcesy zawodowe traktują innych mężczyzn jako konkurentów lub rywali,
- wielu mężczyzn uważa, że przyznanie się do stresu odsłania ich słabą stronę i pomniejsza ich wartość. Nie ufają też tym, którzy coś wiedzą o ich słabościach i mogą to wykorzystać.
- część mężczyzn uważa, że tylko „mięczaki” mówią o problemach a „prawdziwy facet” działa zamiast gadać,
- sporo mężczyzn ma też opory przed nawiązywaniem zbyt bliskich relacji z innymi mężczyznami, bo mogą się wydać podejrzane,
- i w końcu wreszcie, wielu mężczyzn przyznaje, że chciałoby mieć przyjaciela, z którym mogliby porozmawiać o swoich problemach, jednak już tak daleko zaszli w budowaniu swojego wizerunku „twardziela”, że teraz nie wiedzą jak się z tego wycofać z twarzą.
Coach w takiej sytuacji staje się świetną alternatywą przyjaciela. Z jednej strony dochowa tajemnicy, z drugiej wierzy w swojego klienta i wspiera go w znajdowaniu rozwiązań, a z trzeciej niejedno już widział i słyszał, zatem niczemu się zbytnio nie dziwi. Przeważnie nie zna też wcześniej swojego klienta i nie zna ról jakie zdecydował się on odgrywać w życiu codziennym. W takich warunkach wielu „twardzieli” ściąga maskę niepokonanego i pokazuje swoje prawdziwe oblicze.
Wbrew pozorom – niejeden facet po uporaniu się przy pomocy coacha ze swoimi problemami lub wyzwaniami, żegna się z nim jako ktoś zdecydowanie silniejszy, niż był przed tym spotkaniem.