Pamiętam jak wiele lat temu, w czasach gdy do komputerów używało się jeszcze dyskietek, miałem ich dwa spore pudełka. Na jednym z nich było napisane „no name”. Oznaczało to, że tam znajdują się dyskietki nikomu nieznanych firm lub w ogóle pozbawione znaczka firmowego. W drugim były „firmówki” – dyskietki znanych marek, dające dużą pewność, że nie utracę zapisanych na nich danych. Te pierwsze traktowałem jako byle jaki nośnik danych do zapisywania na nich niezbyt istotnych informacji i programów. Jak tylko coś było z nimi nie tak, bez zastanowienia wyrzucałem je do kosza.
Bądź żaden… brrr!
Piszę o tym, bo niedawno w jednym z pism, w artykule dotyczącym poszukiwanie pracy trafiłem na taką oto informację „Dobra praca, to taka, która jest dobra dla nas – pasuje do naszego życia, a my pasujemy do niej.” Zastanowiła mnie jednak dalsza rada dziennikarki z tego samego artykułu, dotycząca wpisów na Facebooku: „Na Facebooku zachowuj się jak na służbowym bankiecie – bądź błyskotliwy, ale nie upijaj się. Nawet jak masz konto niewidoczne dla wszystkich, ale pod swoim nazwiskiem, nie wrzucaj zdjęć z imprez, nie przechwalaj się pedicurem z wakacji, widoki na morze raczej też ograniczaj. Unikaj identyfikacji politycznej. Pomyśl zanim dasz lajka. Pamiętaj, że wszystko, co wrzucasz do internetu, może zobaczyć ktoś obcy. A tym obcym może być twój przyszły pracodawca”.
No dobra, z tymi imprezami i pedicurem się zgadzam. Z widokami na morze już niekoniecznie, ale unikanie identyfikacji politycznej (o ile nie są to jakieś skrajnie wywrotowe hasła) i zastanawianie nad każdym lajkiem to już moim zdaniem gruba przesada. Z jednej strony jesteśmy namawiani na znalezienie pracy dopasowanej do naszego życia, a z drugiej mamy udawać, że nie mamy poglądów i opinii. Mówiąc krótko, mamy się całkowicie wyjałowić ze swojego jestestwa i udawać kogoś kim nie jesteśmy. Mamy być „no name”, bez poglądów i bez opinii.
Być może i w ten sposób znajdziemy szybciej pracę, ale czy będziemy się w niej dobrze czuli jeśli nasza firma i przełożeni będą hołdowali zdecydowanie innym wartościom i przekonaniom niż nasze. Czy wegetarianin i obrońca zwierząt powinien pracować w rzeźni? Czy człowiek, dla którego nadrzędnymi wartościami są niezależność i zaufanie do innych ludzi, powinien pracować w firmie, gdzie pracownika traktuje się jak potencjalnego złodzieja i każdy jego krok śledzi na kamerach? Na te pytanie, każdy z nas powinien sobie odpowiedzieć indywidualnie.
Wyróżnij się i zostań sobą
Oczywistym jest, że w skrajnych sytuacjach, kiedy nie starcza nam na jedzenie albo opłatę rachunków, weźmiemy każdą pracę, która zapewni nam dopływ pieniędzy. W każdym innym przypadku nie warto rezygnować z siebie. I żeby było jasne, nie piszę tutaj tylko o pracy. Ile to osób bowiem tkwi w związkach, w których nie mogą się realizować? Ilu z nas pokończyło studia, które tak naprawdę nie odpowiadały naszym pasjom i zainteresowaniom. Podobnych obszarów i przykładów można mnożyć wiele.
Jestem za tym, aby odważnie mówić i pisać o tym w co wierzymy i co jest dla nas ważne. To z pewnością nie jest najłatwiejsza droga. Może nam uszczuplić grono znajomych, może utrudnić znalezienie pracy albo drugiej połowy. Może też narazić na kąśliwe uwagi ze strony innych ludzi. Pozwoli jednak zachować zdrowe emocje, pozostać integralnymi i spójnymi z wartościami, które uznajemy za ważne. Jeśli pomimo takiej postawy znajdziemy kogoś, kto będzie chciał sobie z nami ułożyć życie lub firmę, która będzie nas chciała zatrudnić mamy pewność, że będą oni cenić nasze przekonania.
Oczywiście, wybór drogi którą pójdziemy jest samodzielną decyzją każdego z nas. Ja jednak , nawiązując do wstępu niniejszego artykułu, wybieram pudełko z napisem „firmówki”. Zbyt dobrze bowiem pamiętam do czego wykorzystywałem dyskietki opisane „na name” i jak łatwo wyrzucałem je do kosza.
Pisząc ten tekst piłem eksplodującą feerią smaków zieloną herbatę Mały Budda