Kilka miesięcy temu mój znajomy zapisał się na kurs dla Front-end Developerów, bo chciał coś zmienić w swoim zawodowym życiu. Już pierwszego dnia wieczorem zadzwonił do mnie całkowicie skołowany. Okazało się, że w szkoleniu uczestniczyły dwie całkowicie różne grupy ludzi, dla których ten kurs właśnie miał być wybawieniem z ich obecnej sytuacji. Byli tam ludzie z korporacji, którzy mieli dość korporacyjnej kultury, procedur i różnych innych ograniczających ich wytycznych. Chcieli wreszcie stać się kimś zupełnie niezależny i zawodowo wolnym. Drugą grupę stanowili natomiast zawodowo wolni tzw. „wolni strzelcy” (freelancerzy), którzy marzyli o stałej posadzie w jakiejś dużej firmie, a najlepiej korporacji, bo dobijała ich comiesięczna walka o nowe kontrakty i obawa czy zarobią wystarczająco dużo pieniędzy.
Narzędzie to narzędzie, zmiana to zmiana
Zasadniczo obie grupy uczestników miały rację odnośnie swoich motywacji. Jednak prawdziwa linia podziału nie przebiegała wcale na płaszczyźnie formy i miejsca zatrudnienia. Prawdziwa granica biegła pomiędzy uczestnikami w ich oczekiwaniach co do efektów tego kursu.
Pierwsi już podjęli decyzję o zmianie i cały czas się do niej szykowali (np. zdobywając informację o formach działalności gospodarczej, kosztach z nią związanych lub poszukując informacji o lokalnych firmach, które chcą zatrudniać na etacie front-developerów i do tego np. organizują płatne staże) , a kurs był tylko narzędziem im tą zmianę ułatwiającym.
Drudzy, wierzyli że sam fakt skończenia kursu odmieni ich życie. Nie robili nic poza kursem i czekali niecierpliwie na moment otrzymania certyfikatu, w którym to świat powinien dostrzec ten wiekopomny fakt i sprowadzić zmianę w ich życiu. Problem w tym, że świat miał ten fakt w głębokim „poważaniu” i niczego nie miał zamiaru sprowadzać, a tym kursantom po prostu narzędzie do dokonania zmiany, pomyliło się z samą zmianą.
Błąd powszechny
Taki błąd popełniają często nie tylko pojedyncze osoby, ale i całe organizacje. Mógłbym przytoczyć mnóstwo przykładów projektów, w których założono jedynie wdrożenie i uruchomienie jakiegoś rozwiązania lub programu. Zapomniano natomiast zaplanować kto będzie potem za nie biznesowo odpowiedzialny, kto będzie zachęcał do korzystania z tego co wdrożono itd. Nie wspominając już o takich projektach, w których zaplanowano zakup rozwiązania, tylko nie uwzględniono środków finansowych na kogoś do jego obsługi 😉
Jak się w tym nie pogubić?
Wyobraź sobie, że chcesz coś zbudować i potrzebujesz do tego m.in. młotka, którym zbijesz razem deski lub inne elementy. Sam fakt zakupu młotka, nie spowoduje, że cała konstrukcja automatycznie powstanie. Musisz się jeszcze trochę wysilić przy budowie, mieć plan konstrukcji i wiedzę, po co w ogóle tę konstrukcję stawiasz.
Nowy kurs, program komputerowy, poradnik, procedura czy nawet sesja coachingowa to Twój młotek (narzędzie). Natomiast, aby zadziała się sama zmiana, potrzebujesz jeszcze innych składowych i własnego wysiłku.