Wrzesień to miesiąc, w którym często mamy zamiar wprowadzić w naszym życiu zmiany zaplanowane jeszcze w czasie wakacyjnych wyjazdów i wypoczynków. To właśnie wtedy zwalniamy tempo życia i wychodzimy z rutyny działania na autopilocie. Zauważamy to co nas uwiera i przeszkadza nam w osiągnięciu poczucia szczęścia.
Początkowo jesteśmy pełni energii i niecierpliwie oczekujemy w blokach startowych na nadchodzącą datę zmiany. Jednak czym jesteśmy jej bliżej, tym poziom energii nam spada, bloki startowe nagle stają się niewygodne, rozwiązują się nam sznurówki i po cichu schodzimy z bieżni, która miała nas powieść do nowego etapu naszego życia. Ten scenariusz powtarza się u wielu z nas każdego roku.
Skąd ta niemoc? Czemu tak łatwo się poddajemy? Za wszystko odpowiada strach. Zjawia się nagle na linii startu z tym swoimi pytaniami: „a co jak się nie uda?”, „po co coś zmieniać, jak nie jest aż tak źle?”, „czy warto ryzykować?”. Ma też tuziny fotosów, z tymi którym nie wyszło. Z tymi, którzy ruszyli w zmianę i polegli. Wymachuje nimi zasłaniając stające za nim: nadzieję i wiarę w siebie. Jest niezwykle przebiegły i skuteczny. Jawi się jako zatroskany przyjaciel , ale kiedy tego nie widzimy, wysysa z nas energię i sączy w jej miejsce jad przepełniony strachem.
Wielu moich klientów, którzy szykują się do zmiany wspomina o strachu. O tym, że się boją i zaczynają się zastanawiać, czy podołają temu wyzwaniu. Uznają też, że strach jest przejawem ich słabości. Tymczasem strach to nie słabość, a odwaga do działania nie oznacza jego braku. Odwaga – oznacza jedynie działanie pomimo tego, że się boimy. Wspomina o tym zresztą wielu biznesmenów, polityków, sportowców i innych ludzi, którzy odnieśli w swoim życiu wielkie sukcesy. Mają odwagę mówić o tym, że strach momentami ścinał ich z nóg, ale oni widzieli w oddali swój cel i parli do niego z całych sił, nawet tych przez strach nadwątlonych.
Zaraza była w drodze do Damaszku i przemknęła obok karawany wodza na pustyni.
„Dokąd pędzisz?” zapytał wódz.
„Do Damaszku. Mam zamiar zabrać tysiąc istnień”.
W drodze powrotnej z Damaszku, Zaraza znowu mijała karawanę. Wódz powiedział: „Zabrałaś pięćdziesiąt tysięcy istnień, a nie tysiąc”.
„Nie”, rzekła Zaraza. „Ja wzięłam tysiąc. To strach zabrał resztę”.