Poznałem ostatnio ciekawą koncepcję, według której sukces w życiu rozumiany jako życiowe spełnienie uzależniony jest między innymi od dwóch elementów kształtujących nasze działania. Chodzi o posiadanie własnej wizji przyszłości, a mówiąc bardziej poetycko koncepcji jakie piętno chcemy odcisnąć w świecie swoim życiem. Drugim jest pozytywny stan ducha (poczucie szczęśliwości) z jakim powinniśmy podchodzić do wypełniania tej wizji.
Dla jasności, to fragmentaryczny opis całej koncepcji. Ale właśnie o skupienie na tym fragmencie mi chodzi. Sprowokowały mnie do tego słowa Vishena Lakhiani „Stawiaj sobie wielkie cele – ale nie uzależniaj od nich swojego szczęścia. Musisz być szczęśliwy, zanim je osiągniesz.”
Jak to z tym szczęściem bywa?
W naszej kulturze wyjątkowo ciężko, bo jako naród słyniemy z utyskiwania, narzekania, opowieści o doskwierających nam problemach zdrowotnych i kultywowania nierzadko wypaczonej martyrologii. Człowiek szczęśliwy, uśmiechnięty i zadowolony z życia wydaje się z mety osobnikiem podejrzanym.
Z drugiej strony jako ktoś mówi, że chce być w życiu szczęśliwy, to ma często wizję permanentnego stanu wiecznej szczęśliwości. Ma to działać tak, że jak się już wejdzie na jakiś tam mityczny poziom szczęścia, to się na nim już pozostaje. Sorry bardzo, ale tak to nie działa. Poczucie szczęścia nie jest stanem stałym. Jest ono ulotne i zmienne. Między innymi z tego powodu trzeba o nie dbać.
Jednak żeby o nie dbać, trzeba w ogóle do takiego poczucia szczęścia dojść. Dotykamy tutaj ciekawego paradoksu, który często powoduje, że za tym szczęściem wciąż gonimy i nie możemy go dopaść. Paradoks ten odnosi się koncepcji przedniego i wstecznego interwału.
Przedni interwał – zgubna pułapka
Większość z nas ma wpojone podejście patrzenia w przyszłość i porównywania jej ze stanem obecnym. Kiedy myślimy o przyszłości snujemy pomysły na to co chcemy osiągnąć i do czego chcemy dojść. Z definicji więc przyszłość wydaje się lepsza i bardziej atrakcyjna, a stan obecny pokazuje jak daleko nam do jej osiągnięcia.
Jakby tego było mało, łączymy to spojrzenie z podejściem do szczęścia. Ma się oni pojawić w naszym życiu jak tylko… osiągniemy wymarzone stanowisko w pracy, zbudujemy udany związek, wyprowadzimy się za granicę, odchowamy dziecko lub zgromadzimy odpowiednią sumkę na naszym koncie bankowym.
Sęk w tym, że jak tylko osiągniemy wymarzone stanowisko, zaczniemy marzyc o kolejnym, bo jest lepsze. Jak zbudujemy udany związek, zaraz zaczniemy kombinować co powinno się w nim poprawić, aby był jeszcze bardziej udany. Wyprowadzka za granicę może być fajna, ale zaczynanie życia od nowa w nowym miejscu nigdy nie jest łatwe. Zaraz więc wyznaczymy sobie cel jakie to życie za granicą musi być, aby było szczęśliwe. Jak odchowamy dziecko, nadal pozostanie ono naszym dzieckiem i będzie miało swoje dorosłe problemy. Jak zgromadzimy docelową sumę na koncie, wraz ze zbliżaniem się do niej zaczniemy czuć, że jednak była wyznaczona na zbyt niskim poziomie i podbijemy na poziom, który będzie zdawał nam się właściwy.
Wniosek z tego podejścia jest jeden. Wciąż będziemy gonili w swoim życiu za szczęściem i pozytywnym stanem ducha, bo uzależnimy je od „magicznych punktów”, której mają nam je dać. Sęk w tym, że wraz z dochodzeniem do tych punktów, inne wydadzą nam się jeszcze bardziej magiczne i szczęśliwsze.
Działamy więc zawsze z poziomu poczucia braku i gonimy coś nieuchwytnego. Można zatem założyć, że porażkę wpisujemy z definicji w tak określony cel. Najprawdopodobniej z czasem zabraknie nam też energii i motywacji do tej pogoni.
Wsteczny interwał
Psycholog biznesu Dan Sullivan proponuje inne podejście, które nazwał wstecznym interwałem. Zamiast patrzeć w przyszłość i szacować ile nam jeszcze do niej brakuje, proponuje on spojrzeć w przeszłość i zobaczyć ile już osiągnęliśmy.
Kiedy dopadnie Cię rozczarowanie, zniechęcenie lub marazm zadaj sobie pytanie: z czym się porównuję. Najczęściej wyjdzie, że porównujesz się z jakimś ideałem.
Zatrzymaj się więc i obejrzyj wstecz. Porównaj swoją obecną sytuację w danej dziedzinie z tym od czego zaczynałeś. Najczęściej ze zdumieniem odkryjesz jak wiele się już nauczyłeś i jakie zrobiłeś postępy. W codziennym działaniu często o tym zapominamy i nie docenianym tego.
Pozwoli Ci to wyzwolić się z negatywizmu wizji barków przy patrzeniu w przyszłość i podnieść swój stan ducha do pozytywnego poprzez dostrzeżenie pełni Twoich postępów.
Dopiero z takim poczuciem sprawczości i pozytywnym stanem ducha powinniśmy podchodzić do realizacji wielkich celi. Zazwyczaj są on bowiem odległe i droga do nich wymaga odpowiedniego paliwa, które nas napędzi.