Sporo lat temu, podczas pisania pracy magisterskiej, odwiedzałem wiele kościołów i związków wyznaniowych, aby przeprowadzić w nich wywiady do tej pracy potrzebne. W Gminie Żydowskiej trafiłem akurat na jedno ze świąt i miałem szansę porozmawiania z jego uczestnikami. Spotkałem tam kobietę zafascynowaną judaizmem i pełną żarliwej wiary. Byłem pod jej ogromnym wrażeniem, ale jedynie do momentu, kiedy podszedł do mnie człowiek z gminy i szepną: „Nie zwracaj na nią uwagi. Jest znana w Trójmieście z tego, że średnio co kwartał mija jej religijna ekstaza i szuka nowego źródła religijnej fascynacji w innym wyznaniu. Prawdopodobnie była już członkinią większe liczby kościołów, niż ty ich odwiedziłeś”.
Po latach, na podobny syndrom trafiłem wśród ludzi interesujących się rozwojem osobistym oraz zdrowym trybem życia. Przeskakują ze szkolenia na szkolenie. Poznają nowe metody i techniki a po każdym takim spotkaniu są przepełnieni nową energią do działania. Część z nich staje się na jakiś czas żarliwymi wyznawcami nowego sposobu życia, ale trwa to zazwyczaj niezbyt długo. Co najwyżej, do kolejnego szkolenia czy zdrowotnego spotkania. Czas ten jest za krótki na to, aby ostatnio poznana wiedza mogła przynieść efekty. Problem jednak w tym, że jak się dobrze przypatrzyć ich motywacji, to wbrew oficjalnym deklaracjom, wcale nie o efekty tak naprawdę tu chodzi. Ludzie Ci są uzależnieni od energii, która w czasie tych spotkań powstaje i którą napędzani żyją potem kilka dni, a może i tygodni. Kiedy tylko jej poziom spada, natychmiast rozglądają się za kolejnym wydarzeniem szkoleniowym, które może im jej dostarczyć. Niewielu z nich zdaje sobie sprawę, że w ten sposób nigdy nie będą do końca szczęśliwi i nigdy nie osiągną żadnych efektów.
Ludzie Ci odcięli się od swojego naturalnego źródła energii, które jest w nich samych. Zamiast nauczyć się jednej metody i potem konsekwentnie wcielać ją w życie, czerpiąc radość i energię z czynionych postępów, wybrali opcję na skróty. Postawili na rozwiązanie typu fast food, które na krótki moment daje energię i poczucie sprawczości, ale niczym śmieciowy hot dog szybko znika i czyni więcej złego, niż przynosi pożytku. Nie da się jednak ukryć, że łatwo ulec tej pokusie. Sam się zresztą o nią otarłem. Czytałem jeden poradnik motywacyjny za drugim i miałem poczucie, że ciągle się rozwijam i co rusz odkrywam nowe drogi. Problem jednak w tym, że żadną z tych dróg nie podążyłem. Odhaczyłem je jedynie na swojej wirtualnej mapie i już biegłem w poszukiwaniu kolejnej. W pewnym momencie jednak, stanowczo się zatrzymałem i postanowiłem z uwagą przespacerować się po paru z tych odkrytych dróg. Przestałem pędzić za czymś nowym, a zacząłem pytać siebie jak się czuję na poszczególnych z nich. Czy są one spójne ze mną? Czym dalej szedłem tymi wybranymi, tym mniej potrzebowałem ekscytacji nowością. Poczułem jak wyciszony mózg i ciało dogadują się ze sobą i dają mi mentalnego i energetycznego kopa. Bo nie sztuką jest pobieżnie poznać jak najwięcej metod i technik. Sztuką jest natomiast wybrać dwie, trzy spójne z nami i w nich wytrwać. Dogłębnie je poznać i stać się w nich ekspertem a następnie dzielić się z innymi swoim doświadczeniem. To jest prawdziwe źródło dobrej energii.
Być może uważasz, że powyższe Cię nie dotyczy, ale aby tego być pewnym odpowiedz na parę pytań:
- czy nie karmisz się energią ekscytacji z Masterchef’ów , Kuchennych rewolucji i innych kulinarnych show’ów, zamiast samemu coś upichcić?
- czy nie „spijasz” ekscytującego flow z programów typu „Mam talent”, „The Voice of Poland” i nie żyjesz życiem ich bohaterów, zamiast swoim?
- czy nie kupujesz co miesiąc nowych magazynów o zdrowym życiu, aby poczuć przypływ energii dzięki zdobytej z nich wiedzy, ale nic z tą wiedzą w praktyce nie robisz? (i dla jasności, wpinanie wyciętych artykułów z poradami do segregatora się nie liczy)
- czy nie żyjesz porywającymi przygodami telewizyjnych lub książkowych podróżników, a samemu ostatnio nie wybrałeś się w żadne nowe lub dawno nieodwiedzane miejsce.
- czy… i tutaj dopisz dowolne pasujące do Ciebie pytanie…
tekst napisany w towarzystwie zielonej herbaty o smaku opuncji z trawą cytrynową Sencha Kaktusowa Opuncja