Czasami w czasie spotkań coachingowych doświadczam niemal rozdwojenia jaźni. Zdarza się bowiem, że na mojej coachingowej kanapie siedzi, ktoś kto w moi odczuciu emanuje siłą wewnętrzną, potrafi skoncentrować się na wytrwałym dążeniu do celu i ma duży potencjał. Tymczasem ten ktoś, opowiada tylko o swoich brakach i o tym jakby chciał, aby jego życie było inne.
Kiedy proponuję „W takim razie uczyń je takim. Zakończ to co Ci nie służy. Zacznij działać w tym kierunku, którego pragniesz.”, słyszę: „To pewnie nie wyjdzie.”, albo „Raczej nie dam rady”.
Niełatwo zaakceptować fakt, że ktoś może nie dostrzegać swoich oczywistych osiągnięć i możliwości. Że tak sam podcina sobie skrzydła, które wręcz zachęcają do wzbicia się w górę. Zarazem jednak czystą przyjemnością jest pomagać takim ludziom, aby „spojrzeli w lustro” bez negatywnego filtru i lepiej poznali samych siebie. Ostatecznie sam jeszcze pamiętam jak wiele daje takie „przebudzenie” i otwarcie na nowe.
