Różnego rodzaju urządzenia i detektory są często skalibrowane na wykrywanie jednego konkretnego czynnika, jednocześnie pomijając całe spektrum innych czynników występujących w danym otoczeniu. Świetnym zobrazowaniem tej zasady są systemy alarmowe z ich detektorami zwanymi czujkami. Czujka ruchu wykrywa ruch, ale nie reaguje na dźwięk czy wzrost zadymienia powietrza. Czujka stłuczeniowa wychwyci każdy odgłos zbitej szyby, ale pominie każdy inny dźwięk np. rozbijania drzwi. Czujka dymu zareaguje na wzrost zadymienia w danym pomieszczeniu, ale jest całkowicie niewrażliwa na ruch i dźwięki.
Często w naszym życiu, szczególnie w trudnych sytuacjach, zachowujemy się jak czujki alarmowe. Dostrzegamy jeden aspekt sytuacji, na którym się koncentrujemy, a wszystkie inne pomijamy zupełnie ich nie zauważając.
Zmiana bez zmiany
Trudna, czy też kryzysowa sytuacja zazwyczaj powoduje u nas zawężenie widzenia całego kontekstu sytuacji do tych aspektów, które odbieramy jako nam zagrażające. Podobnie będzie z sytuacjami wywołującymi u nas dyskomfort. Ten czynnik, który wywołuje złe samopoczucie będzie na celowniku i zasadniczo na nim będziemy się tylko koncentrować.
Równie ograniczająco mogą na nas oddziaływać „wdrukowane” schematy zachowań. Przekonania na jakiś temat oraz stereotypy, którymi posługujemy się przy ocenie innych.
Nie jesteśmy jednak systemem alarmowym i dla poszerzenia obrazu sytuacji nie możemy sobie zamontować dodatkowej czujki innego rodzaju niż ta, której używamy. To czego musimy dokonać, to przekalibrowania naszego umysłu w taki sposób, aby dostrzegał więcej i szerzej.
Dzięki takiemu podejściu, choć w samym zdarzeniu, czy środowisku nie zajdzie żadna zmiana. To my sami zaczniemy je zupełnie inaczej postrzegać
Rekalibracja postrzegania – widzieć szerzej i więcej
Może się ona zasadniczo zadziać na dwa sposoby.
Ktoś inny, np. coach pokaże nam tą samą sytuację ale z innej perspektywy. Lubię w takich sytuacjach mówić, że moją rolą jest przystawianie lustra do danej sytuacji i przeglądania się w niej razem z klientem. Najpierw on opowiada mi co widzi w jej odbiciu, a potem o tym jak je widzę mówię ja. Nie jestem emocjonalnie zaangażowany w daną sytuację i zazwyczaj patrzę na nią z szerszej perspektywy, zatem nasze obrazy przeważnie różnią się od siebie.
Innym sposobem jest ćwiczenie zakładające możliwości „pozbycia się” tego co dręczy/męczy daną osobę pod warunkiem, że uda się jej daną sytuację „sprzedać” komuś innemu. Jak wiadomo sprzedaż koncentruje się na tym co pozytywne i atrakcyjne. Zatem przygotowując swoją „ofertę” musisz doszukać się takich aspektów danej sytuacji, które pokażą ją jako atrakcyjną.
A oto uproszczone przykłady zastosowań tych technik:
Lustro
Klient: „Nienawidzę moich rodziców. Powinni mnie bardziej wspierać. Nie popełniać błędów przy moim wychowaniu i lepiej mnie przygotować do życia. Są fatalni, żałuję że to oni są moimi rodzicami. Zrujnowali mi życie”.
Ja: „Widzę parę zupełnie normalnych dorosłych, którzy działali tak jak potrafili. Często na wyczucie i w konsekwencji z błędami. Jednak nie sądzę, aby w tym zakresie różnili się od pozostałych rodziców. Często mamy tendencję do tego, że choć wiemy iż dorośli są generalnie nieidealni to względem naszych rodziców formułujemy nierealny wymóg idealności. Co o tym sądzisz?”
Sprzedaż:
Klient: „Nienawidzę mojej pracy. Męczy mnie to, że każdego dnia mam pełno zadań na głowie, a szef jeszcze dorzuca mi jakieś zadania ad hoc i to oczywiście na już. Jest ciągle zarobiony i niedostępny co jest wkurzające, bo bardzo nieprecyzyjnie formułuje zadania i czasami nie do końca wiadomo czego oczekuje. Do tego ciągle dochodzą niedobory pracowników i konieczność użerania się z rozkapryszonymi podwładnymi. To jest frustrujące.”
Ja: „Sprzedaj mi tę pracę”
Klient: „Mam dla Ciebie ofertę pracy, w której nigdy nie będziesz się nudzić. Niby ciągle jesteś na tym samym stanowisku, ale cały czas wykonujesz odmienne zadania. To jest super, bo ciągle się uczysz. Sam szef, też jest super bo nie prowadzi za rękę i nie musisz realizować tylko jego jedynej wizji. Rzuca Ci temat, a ty musi go potem jakoś sam rozwiązać. Dzięki temu uczysz się zaradności, proaktywnego podejścia i stajesz się naprawdę dobry w rozwiązywaniu problemów. Jakby jeszcze było mało masz tabun pracowników, którymi zarządzasz. Są mega kreatywni i z pewnością zadbają o to, abyś ciągle doskonalił swoje kompetencje menedżerskie”