Jedno ze słownikowych znaczeń słowa „huragan” to: „gwałtowna, niszcząca siła jakiś wydarzeń lub zjawisk”. W tym też znaczeniu będę się odnosił do tego terminu w niniejszym artykule. Chcę bowiem nawiązać do takich zdarzeń z naszego życia, które najczęściej są niespodziewane i całkowicie wywracają nasze życie lub jego istotną część. Ewentualnie, przynajmniej tak postrzegamy ich działanie zaraz po tym jak się zadzieją.
Pierwsza fala
Moment uderzenia w nas potężnej siły, najczęściej powoduje poczucie przeszywającego strachu, dezorientacji i totalnego braku wpływu na daną sytuację. To, co jako tę siłę potraktujemy i to jak dalece destrukcyjne będzie jej działanie zależy od indywidualnej konstrukcji psychicznej każdego z nas. Dla jednych będzie to śmierć najbliższej osoby, dla innych informacja o śmiertelnej chorobie, która nam dolega. Jeszcze inni zostaną „ścięci z nóg” informacją o utracie pracy, pożarze mieszkania lub porzuceniu przez partnera/partnerkę.
To co jest kluczowe dla zetknięcia z huraganem to efekt jego działania. Jedna z definicji „huraganu” rozpoczyna się od zdania „Huragan to wiatr o tak dużej sile i porywistości, że powoduje zniszczenia na powierzchni, nad którą przechodzi”. Czemu to takie ważne, bo wskazuje pewną prawidłowość. Zniszczenie następuje tylko nad powierzchnią, nad którą przechodzi. Tymczasem wielu z nas przyjmuje, że zniszczenie dotknęło wszystkiego i wszędzie, przez co jesteśmy jeszcze bardziej przytłoczeni całą sytuacją i zwykliśmy mówić „całe moje życie legło w gruzach”. Czy naprawdę całe?
Lokowanie strat
Nasze życie można podzielić na kilka najważniejszych obszarów. Przy czym metodologie tego podziału, bywają bardzo różne. Jedna z nich obrazowo mówi, że w życiu cały czas żonglujemy trzema kulami: zdrowie, rodzina i praca. Przy czym dwie kule są szklane, a jedna z nich jest z kauczuku. Upuszczenie tej ostatniej je nie niszczy, bo po upadku się odbije i możemy ją znowu chwycić. Jeśli wypuścimy z rąk, którąś ze szklanych z dużym prawdopodobieństwem roztrzaska się o podłogę, choć nie zawsze. Według tej teorii kauczuk jest przypisany do kuli „praca”.
Ja wolę podział na trzy życiowe wyspy: związek, karierę (w której mieści się praca) oraz wyspę Ja (na, której z pewnością znalazłoby się również zdrowie). Huragan najczęściej szaleje tylko nad jedną z nich, a pozostałe mogą nam udzielić schronienia. Kiedy zostawia nas życiowy partner/partnerka, chwilowo większe zaangażowanie się w pracę może być sposobem na odskocznię od problemów prywatnych. Kiedy tracimy pracę możemy dostać wsparcie ze strony najbliższej osoby, z którą jesteśmy w związku lub też od rodziny. Jednocześnie, jeśli mamy jakieś hobby, większe zaangażowanie w jego realizację może na jakiś czas osłabić odczuwaną stratę po zwolnieniu z pracy.
Gorzej już nie będzie
Często efektem działania huraganu jest totalna destrukcja w danym obszarze. Wbrew pozorom ma to jeden pozytywny aspekt. Nie ma już co naprawiać, łatać i podpierać na różne sposoby. Mówiąc inaczej, nie ma miejsca na prowizorkę. Nie za bardzo można też pogorszyć sytuację, zatem możemy zacząć odbudowę danego obszaru inaczej, lepiej i całkowicie zgodnie ze sobą.
Co więcej możemy zadbać o to, aby ta nowa konstrukcja danego obszaru była bardziej odporna na ewentualne kolejne huragany. Cała ta sytuacja otwiera przed nami pole do odważnego i twórczego działania. Warto jednak uważać, aby nie wpaść w pułapkę bezrefleksyjnego odtwarzania starych schematów.
Przebudzenie Feniksa
Pobojowisko i chaos po huraganie, niejako przypominają zgliszcza po wielkim pożarze. Skąd te porównanie, bo chcę nawiązać do Feniksa. Legendarnego ptaka z Etiopii, który pod koniec swojego długiego życia spala się tylko po to, aby odrodzić się z popiołów na nowo.
Znam wiele osób, dla których życiowy huragan był doświadczeniem granicznym, po którym przebudzili się niczym Feniksy. Często dokonując zmian nie tylko w obszarze huraganem dotkniętym, ale w całym swoim życiu.
Porzucona kobieta, będąca do tej pory jedynie szarą myszką, kupiła Harleya, wytatuowała skrzydła na ramionach i zmieniła pracę na nową, w której nie znano jej wcześniejszego wizerunku. Doświadczony i lojalny wieloletni menedżer z korporacji, który jednego dnia usłyszał bezceremonialne „dziękuję”, wyprowadził się z miasta z całą rodziną i zajął agroturystką. Jego nowym hobby stały się pszczele pasieki. Dziś jego dawni koledzy, czasami wpadają na kilka dni po regenerację i opowiadają jak bardzo zazdroszczą mu tej życiowej zmiany.
Na zakończenie chciałbym jasno zaznaczyć, że nie trywializuję destrukcyjnej mocy życiowych huraganów oraz ich efektów. Wiem, że czasami ich siła jest tak wielka, że niektórych na długi czas przytłacza i bywa, że ta destrukcja nie dotyczy tylko wybranego obszaru życia. Wiem jednak też z doświadczenia, że ogrom zniszczeń często nie jest tak rozległy jak w pierwszej chwili to postrzegamy i że czym dalej od danego zdarzenia tym jego znaczenie dla całego naszego życia staje się mniejsze.
Nauczyłem się również, jak istotne jest to jakie działania i decyzje podejmiemy po jego przejściu, bo to jest klucz do odzyskania kontroli nad swoim dalszym losem. Lepiej zrozumiałem też sens prostych słów „wszystko mija”, bo dziś wiem, że dotyczy to także tych trudnych chwil w naszym życiu.