Ludzie często grają w gry i to takie nie do końca uświadomione. Grają z samymi sobą oraz z innymi. Moi klienci często grają też ze mną. Bywamy doskonali w wyszukiwaniu wymówek, unikaniu odpowiedzialności lub graniu ofiary, albo kogoś uwięzionego w obecnej sytuacji. Nawet ja łapię się na tym, że też czasami gram. Ostatnio poznałem jednak mistrza w tej dziedzinie…

Jeden z moich klientów czuje się uwięziony w swojej sytuacji zawodowej. Męczy się w niej, choć zarabia całkiem nieźle. Generalnie ma dwa wyjścia. Wejść głębiej w obecny obszar zawodowy i zyskać nowe możliwości. Wymaga to wysiłku i zaangażowania uwieńczonego uzyskanie pewnego certyfikatu. Jednak mój klient twierdzi, że nie jest zainteresowany obecną branżą. Drugie wyjście to całkowite przebranżowienie i realizowanie się w obszarze zgodnym z jego zainteresowaniami.
Przez wiele spotkań pracowaliśmy nad potencjalnymi możliwościami przebranżowienia i tworzyliśmy plany. Kiedy już je kończyliśmy, klient nagle zmieniał zdanie. Kiedy jeden z nich szczególnie dopracowaliśmy i był już w pełni gotowy. Czytaj, nie było jak się z niego wymigać. Mój klient nagle oświadczył, że miał przebłysk myśli i zapisał się na kurs, który pozwoli mu uzyskać certyfikat w obecnym obszarze zawodowym.
Ledwo to zrobił zaczął opowiadać historie o tym jaki jest obecnie zapracowany. Szczerze powiedziawszy, trochę naciągane. Była to tylko wymówka do tego, by się nie uczyć do certyfikatu. Każde z naszych ostatnich spotkań to była opowieść o potężnych ilościach pracy = brak nauki. Ostatnio jednak stwierdził, że chyba nie przystąpi do egzaminu, bo jednak nie widzi siebie w tej branży…
O co tak naprawdę tu chodzi?
Brak certyfikatu pozwala mojemu klientowi nie rozwijać się w danej branży. Zawsze może się powołać na brak uprawnień związanych z certyfikatem. Z drugiej strony jak tylko ma wejść na nową ścieżkę zawodową i wszystko jest zaplanowane to tuż przed finalną decyzją się z tego planu wycofuje. Robi to, szybko zapisując się na kurs do certyfikatu, bo podobno nagle odczuwa taką potrzebę. Jak zagrożenie „nową ścieżka zawodową” znika, natychmiast traci motywację do robienia tego kursu.
Tak naprawdę brak certyfikatu jest wytrychem mojego klienta, do tego aby nic w zawodowym życiu nie zmieniać. Jako coach nie jestem emocjonalnie zaangażowany w tę sytuację i obserwuję ją z dystansu. Dzięki temu dostrzegłem tę grę i zrozumiałem ten system. Pomogłem go dostrzec także mojemu klientowi.
Teraz przygotowuje się do egzaminu nie po to, aby wejść głębiej w obecną branżę. Teraz przygotowuje się po to, aby zrobić certyfikat (pozbyć wymówki) i skonfrontować z sytuacją. Dzięki temu, albo odkryje ciekawe obszary swojej obecnej branży (bo będzie mógł), albo będzie mógł z czystym sumieniem, cytując go: „kopnąć ją w tyłek” i zająć się czym innym.
Certyfikat to klucz do klatki, w której się zamknął. Certyfikat to klucz do wolności w wyborze.
Ciekawy jestem jaką grę Ty prowadzisz i jaki jest do niej klucz?