W dzisiejszym pędzącym świecie całkiem łatwo jest doprowadzić do stanu przeciążenia naszego organizmu. Nie trzeba się nawet jakoś specjalnie starać. Wystarczy przez chwilę być nieuważnym i wziąć na siebie za dużo, albo pozwolić innym na wrzucenie nam tego.
Czasami to nawet nie jest kwestia obiektywnie zbyt dużej liczby zadań czy zdarzeń. Natomiast jest ich zbyt dużo w odniesieniu do naszej kondycji fizycznej czy psychicznej w danej chwili. Pojawia się wtedy taki moment, że przychodzi myśl: „chciałbym, stracić przytomność na dwa dnia, aby się na moment od tego wszystkiego odłączyć”, „po co mi ta firma, gdybym był zwykłym stoczniowcem życie byłoby prostsze”, „mam tego wszystkiego dość, specjalnie zawale ten projekt niech mnie wywalą i będzie po wszystkim”.

Powyższe myśli są tylko przykładami, u każdego z nas mogą brzmieć nieco inaczej. Co tak naprawdę one oznaczają? Czy faktycznie chcielibyśmy aby zrealizował się scenariusz w nich zawarty?
Bączek w „Incepcji”
„Incepcja” to film Christophera Nolana z 2010 roku, który opowiada o przygodach Doma Cobba i jego zespołu specjalistów. Zajmują się oni tytułową incepcją, czyli projektowaniem i wchodzeniem do snów innych osób w celu zaszczepienia im w umyśle jakiegoś pomysłu – może to być np. inwestycja na giełdzie, albo pogodzenia się z kimś, z kim jesteśmy od dawna w konflikcie.
Wchodzą jednak do świata snów innych ludzi można się czasami zagubić i przestać odróżniać co jest snem, a co rzeczywistością. Z tego powodu każdy z członków tego zespołu ma swój sposób na sprawdzenie, czy wciąż śni. Dla Doma jest to puszczenie małego bączka. Jeżeli urządzenie się przewraca, to znaczy, że jest w realnym świecie. Jeżeli jednak nie przestaje się kręcić, to wie, że jest w stanie snu.
Kreacja w naszej głowie
Nasz umysł też tworzy różne światy, a w zasadzie sposoby postrzegania rzeczywistości. Uruchamia różne filtry, perspektywy i podpina pod to jeszcze jakieś przekonania.
Szczególnie lubi posługiwać się lękiem i wkręcać nam filmy o tym jak wszystko pójdzie zaraz źle. Do tego swoje dołoży wewnętrzny krytyk. Jeżeli tylko coś będzie nam szło nie tak, lub w ogóle nie pójdzie, od razu poczęstuje nas informacją, że: „jesteśmy do niczego”, „jesteśmy słabi”, „jesteśmy głupi”, „wszyscy się z nas śmieją” itd. itp.
Właśnie w tych momentach kiedy jesteśmy zmęczeni lub osłabieni (np. z powodu choroby) wali się na nas wszystko: nie mamy siły, mamy wizję jak wszystko zaraz pójdzie źle i wiemy jak kiepscy jesteśmy. Myśl, żeby zemdleć, specjalnie zawalić projekt lub zostać stoczniowcem wyrasta jak spod ziemi.
I teraz uwaga… te myśli są jak bączek w Incepcji.
Jeżeli popłyniemy za nimi i zaczniemy rozmyślać jak super byłoby, gdyby się wydarzyło to o czym sobie pomyśleliśmy to znaczy, że wypadliśmy z realnego świata. Wpadając najprawdopodobniej w wyimaginowaną pułapkę, którą zastawił na nas lęk.
Jeżeli natomiast otrząśniemy się z tych myśli i pomyślimy „co ja pieprzę” – jesteśmy w świecie realnym.
Utarta przytomności na dwa dni niczego nie załatwi.
Umyślne zawalenie projektu spowoduje, że stracimy robotę i poczucie wiary w siebie. Jeżeli już, to pociągnij ten projekt najlepiej jak potrafisz. Jeżeli uda Ci się go skończyć, będziesz miał sukces, ale zarazem po tym zwycięstwie możesz złożyć wypowiedzenie, aby nigdy już się nie narazić na takie przeciążenie. Jeżeli projektu nie uda się skończyć, będziesz miał czyste sumienie – zrobiłeś co mogłeś.
No i pomysł zostania stoczniowcem, gdy dzisiaj jesteś menedżerem lub właścicielem firmy – naprawdę? W tym pomyśle pociąga cię tylko brak odpowiedzialności na stanowisku stoczniowca, a nie robota jaką wykonuje stoczniowiec. Najprawdopodobniej znienawidziłbyś ją w parę dni.
Spirala lęku
Czemu podejście do tych myśli jak do bączka z „Incepcji” jest takie ważne?
Bo takie myśli przeważnie powodują u nas przygnębienie, spadek energii, której i tak jest mało, poczucie żalu i straty (bo mogło by być tak fajnie) oraz szepczą „nie masz wyjścia, nie dasz rady, polegniesz”. Ulegając im, podkręcamy lęk, a lęk kreuje dalsze jeszcze bardziej katastroficzne wizje. Ta nakręcająca się spirala już wiele osób popchnęła do depresji, wypalenia zawodowego lub innych zaburzeń.
Kiedy potraktujemy te myśli jako ostrzeżenie, że odpadliśmy od realnego postrzegania świata – możemy na nie racjonalnie zareagować. Zatrzymać się na moment. Wziąć kilka głębszych oddechów. Zdystansować się od sprawy, aby zobaczyć ją bardziej obiektywnie i z większej perspektywy. Następnie podjąć przemyślane działania, które będą szły w dwóch kierunkach:
Pierwszy – wzmocnić siebie. Np. zadbać o sen, lepsze odżywianie, lepsze nawodnienie, krótki spacer lub podanie sobie odpowiednich suplementów.
Drugi – spojrzeć gdzie jesteśmy, gdzie chcemy dojść i wyznaczyć pierwsze kroki, które są najpilniejsze lub konieczne. Działać strategicznie, a nie próbować jednocześnie ogarniać wszystko i gasić wszystkie pożary. Być może jasno zakomunikować, że potrzebujemy wsparcia.
Myśli, o których piszę w tym artykule nie są ani dobre, ani złe. Są za to jasnym sygnałem, że trzeba coś zmienić w naszym działaniu. To jak do nich podejdziemy, zależy już tylko od nas.