Czytam książki rozwojowe i psychologiczne, aby wciąż poszerzać swoje horyzonty, znajdować lepsze metody pracy oraz odkrywać ciekawe przykłady i porównania. Szczególnie cenię te pozycje, które wyrywają mnie z mentalnego autopilota i jednym celnym zdaniem lub pytaniem pobudzają do refleksji.
Pytanie „Jesteś szczęśliwy, czy tylko pogodzony ze swoim losem?”, właśnie do takich należy. Uświadamia bowiem bardzo mocno, że być może nie jesteśmy wcale tacy szczęśliwi jak twierdzimy, tylko jakoś się w tej naszej sytuacji umościliśmy i teraz sami sobie wmawiamy, że wszystko jest ok.
Doskonale to zjawisko opisują słowa jakie w pierwszym odcinku „Przyjaciół” wypowiada Monica do Rachel: „Witaj w prawdziwym świecie. Jest do kitu. Pokochasz to.”
Ułuda bezpieczeństwa
Wiele osób w pierwszym odruchu dąży do odnalezienia w życiu poczucia bezpieczeństwa. Jego realizację opieramy na różnych przesłankach. Pracy na etacie, byciu w związku, posiadaniu określonej poduszki finansowej itd. Sęk w tym, że poczucie bezpieczeństwa bywa złudne i może prysnąć w jednym momencie. Co ostatnio szczególnie dobitnie pokazał nam COVID i wojna na Ukrainie.
Nawet bez tak spektakularnych zdarzeń ludzie na etatach tracą pracę, długoletnie związki się rozpadają, a założone poduszki finansowe w zderzeniu z różnymi sytuacjami życiowymi bywają niewystarczające. Stawiając bezpieczne życie ponad wszystkim niemal z automatu wykreślamy z naszego planu życie spełnione. Próbujemy je jedynie przetrwać, zapominając o smakowaniu prawdziwego życia.
Zapomniane marzenia
Ile z Twoich marzeń udało Ci się spełnić? Czy są jakieś, które przekreśliłeś, bo były zbyt ambitne, bo nie pasowały Twoim rodzicom lub bliskim, bo… No właśnie, za co przehandlowałeś swoje marzenia?
Kiedy rezygnujemy z naszych aspiracji i ambicji rezygnujemy jednocześnie z jakiejś części nas samych. Części, która gdyby miała szansę się rozwinąć, mogłaby nas poprowadzić w zupełnie nowe kierunki i obszary. Która mogłaby spowodować, że rozkwitlibyśmy w pełni i w zupełnie nowy sposób.
Zakotwiczenie w miejscu
Woda, która długo stoi w ogrodowej sadzawce z czasem się zamula, czarnieje i przestaje być natleniona. Staje się wodą pozbawioną życia. Kiedy doprowadzimy do niej strumyk, nowa woda wprowadza do sadzawki nowe życie. Wypłukuje stare złogi, natlenia wodę i wprawia ją w ruch.
Tak samo jest z nami, kiedy tkwimy od lat w tym samym miejscu. Stajemy się zasiedziali, bez energii i polotu. Niby żyjemy, ale wewnętrznie stajemy się puści i martwi. Idąc do przodu, próbując nowych rzeczy rozwijamy się i dajemy sobie szansę na samorealizację. Energia wprawiona w ruch, zaczyna poruszać otaczające nas zasoby. Wielu ludzi odnoszących dziś życiowe sukcesy zaznacza, że te wielkie zmiany w ich życiu zaczęły się kiedyś od jednego małego kroku
Czy wszyscy muszą być szczęśliwi? Czy wszyscy muszą się wciąż rozwijać? Czy ciągle musimy się mierzyć z nowym lub pokonywać przeszkody? Oczywiście, że nie.
Wypadałoby jednak kiedyś się zatrzymać i zadać sobie to tytułowe pytanie „Jesteś szczęśliwy, czy tylko pogodzony ze swoim losem?”. Szczera odpowiedź można nas pchnąć do zmian w naszym życiu. Może też z nas zdjąć to nieustające napięcie i zwolnić z presji szczęśliwości. Bo zamiast wciskać innym kit o naszym rzekomym szczęściu, możemy szczerze powiedzieć, że po prostu jesteśmy pogodzeni ze swoim życiem.