Szybkość działania, jednoczesna realizacja kilku zadań na raz, błyskawiczna analiza problemu, priorytetyzowanie tematów, stosowanie zaawansowanych narzędzi do zarządzania kolejnością działań… – jeszcze kilkanaście lat temu, każdy czytający potraktowałby powyższe jako zbiór oczekiwań wobec procesora napędzającego zaawansowane komputery. Tymczasem dzisiaj, są to oczekiwania formułowane wobec nas – ludzi. Jeszcze kilkanaście lat temu fascynowaliśmy się pracoholizmem, a słynne japońskie karoshi, czyli śmierć ze stresu i przepracowania, budziła niepokój wśród pracowników czołowy korporacji. Pamiętam, jak często mówiło się o konieczności odpoczynku, o wysypianiu i relaksie. Pamiętam też znajomych, którzy wybiegali z pracy do domu, bo tylko w biurze lub mieszkaniu mieli dostęp do internetu i uważali czas spędzony pomiędzy tymi dwoma miejscami za zmarnowany.
Dzisiaj internet jest w każdym smartfonie, maile przychodzą bezpośrednio na nasze komórki, znajomi na bieżąco poprzez facebooka komunikują gdzie i z kim są. Listy zadań i przypomnienia zapisane na naszych kalendarzach i organizerach są w stanie nas dosięgnąć w każdej chwili i o każdej porze, jeżeli tylko mamy przy sobie jakiekolwiek urządzenie elektroniczne. Możemy się też w dowolny sposób sparametryzować i opomiarować. Po odpaleniu odpowiednich aplikacji, nawet droga z pokoju do toalety może zostać opisana liczbą kroków i spalonych kalorii. Czy jest to fajne i przydatne – dla jednych tak, dla drugich nie. Jednak moim celem, nie jest ocena tej sytuacji.
Chciałbym bardziej zwrócić uwagę na fakt, że choć wiemy iż procesory się grzeją i wymagają chłodzenia, choć mamy świadomość że system informatyczny od czasu do czasu trzeba wyłączyć, albo choćby zresetować, sami zapominamy o tych zasadach eksploatacji wobec samych siebie. Zapominamy się zatrzymać i chwilę odpocząć, aby gonitwy naszych myśli uległy uporządkowaniu i uspokojeniu. Rozpaczliwie trzymamy się bezprzewodowych połączeń z siecią podróżując środkami komunikacji, zamiast spojrzeć na otaczających nas świat i przyrodę, która obecnie wiosennie rozkwita u naszych boków. Chcemy być szybcy i bardziej efektywni – zapominając o tym, że chwila wypoczynku i wytchnienia bywa momentem regeneracji, który pozwala potem na sprawniejsze działanie. Zamiast tego, wolimy przewalczyć zmęczenie i niewyspanie kolejnym napojem energetycznym. W najbliższy weekend wypada święto Zielonych Świątek, zatem sporo sklepów i wszystkie centra handlowe będą zamknięte. Pogoda też ma być nie najgorsza, może zatem warto „zaciągnąć ręczny hamulec” w tej całej gonitwie przez życie, odłożyć na chwilę wszystkie elektroniczne gadżety i wymknąć się gdzieś na łono natury. Może wtedy odkryjemy coś o czym zupełnie już zapomnieliśmy. Jak mój znajomy, któremu w jeden z zimowych wieczorów wyłączono prąd. Jego dzieci odkryły magię wieczoru przy świecach, zakochały się w bajkach które czytali rodzice a rodzice no cóż… zjedli romantyczną kolację i zamiast patrzeć w telewizor przypomnieli sobie, iż mają siebie 😉
Wystarczy położyć się na trawie, zamknąć oczy i przez 20 minut wsłuchiwać się w śpiew ptaków, szum drzew i wszystkiego co szeleści wśród traw, aby poczuć się wypoczętym jak po mega drzemce. Czego sam doświadczyłem, zaległszy na szlaku z Czantorii na Stożek podczas majowego wypadu do Wisły – naprawdę polecam.
piszę ten tekst popijając herbatę Yogi Tea – GREEN BALANCE – Zielona harmonia