Jest taka opowieść o mężczyźnie o imieniu Sinclair, który prowadzi bardzo mocno ustabilizowane i poukładane życie. Wszystkie czynności w ciągu dnia mają swój określony czas i miejsce. Jednym z ważniejszych zdarzeń jest poranna korespondencja, którą Sinclair codziennie po porannej toalecie, ale jeszcze przed śniadaniem, zbiera spod drzwi. Pewnego jednak dnia przytrafia m u się coś bardzo dziwnego. Tuż po porannej toalecie nie znajduje pod drzwiami, ani jednego listu!
Obcy w mieście
Zaniepokojony tym faktem, zaraz po śniadaniu wychodzi na miasto, aby dowiedzieć się czy przypadkiem nie ma jakiegoś strajku na poczcie albo innego zdarzenia wyjaśniającego tę sprawę. Okazuje się, że nie – poczta działa normalnie. W drodze na pocztę niemal zderza się ze swoim znajomym i kiedy mówi do niego parę słów na powitanie, tamten zupełnie je ignoruje, jakby się spieszył i nie znał naszego bohatera.
Kolejne dni tylko pogłębiają frustrację Sinclaira. Miejsce pod drzwiami wciąż pozostaje puste a kobieta opiekująca się jego domem, nagle i bez uprzedzenia przestaje przychodzić. Kiedy odwiedza swojego przyjaciela Mario, aby wypić z nim lampkę wina i opowiedzieć mu o tym wszystkim, tamten go zupełnie nie poznaje. Co więcej, odbiera zachowanie Sinclaira jako bezczelne spoufalanie się i nakazuje swojemu kamerdynerowi wyrzucić go za drzwi. Zawodzi go też i ostatnia deska ratunku. Odwiedza knajpę, w które spotyka się ze znajomymi, ale kiedy tylko przysiad się do ich stolika, tamci patrzą na niego z byka i oświadczają, że nie mają przyjemności go w ogóle znać.
Sinclair wraca do domu ze świadomością, że nagle stał się dla wszystkich swoich znajomych kimś obcym i nieobecnym. Jest przybity tym faktem, bo nagle cała jego wartość, którą przez lata tak pieczołowicie budował staje się bezużyteczna. Nikt nie wie kim jest i co osiągnął, nikt nie kojarzy czym się zajmuje i dlaczego. Nie ma go w niczyich notatnikach z adresami, nie ma go też w sercach przyjaciół i rozmowach znajomych. A do tego jeszcze to natarczywe pytanie, powtarzane przez wszystkich spotykanych ludzi: „Kim jesteś?”
Smak niezależności
Kiedy Sinclair próbuję sobie na nie odpowiedzieć potrafi podać swoje imię, adres, rozmiar noszonych ubrań, numer dowodu osobistego i jeszcze parę innych danych, które stanowią o jego tożsamości. Ma jednak problem z odpowiedzią na to, kim jest tak naprawdę i prawdziwie, gdzieś tam głęboko wewnątrz siebie. Zaczyna się zastawiać czy jego dotychczasowe, uporządkowane życie, nie było tylko „sztucznym życiem” na pokaz. Dostosowanym do budowanie własnego wizerunku w oczach innych, do tego aby ich nie zawieść i aby spełnić ich oczekiwania. Nagle zaczyna dostrzegać fakt, że bycie nieznanym oferuje mu wolność zachowań i bycia prawdziwym sobą. Bez względu na ocenę innych i ich aprobatę lub jej brak, bo przecież nikt go tu nie zna i nic o nim nie wie. Zaczyna rozumieć, że jest sam i tylko od niego samego zależy kim będzie i co oraz jak będzie w życiu robił. Świadomość ta powoduje, że pozbywa się stresu i pełen wewnętrznego spokoju zapada w głęboki sen.
Następnego dnia o poranku, kiedy nieogolony i radośnie podśpiewujący pod nosem, idzie na dół ku jego zaskoczeniu widzi stertę listów piętrzącą się pod drzwiami a w kuchni wita go radośnie pani opiekująca się jego domem. Zachowuje się, jakby zupełnie nic się nie stało. Również znajomi spotykani na mieście rozpoznają go i serdecznie się z nim witają.
Nagle wszystko jest takie jak dawniej – tylko nie Sinclair. Pamiętając przemyślenia ostatniego dnia i to poczucie wewnętrznej wolności, postanawia żyć prawdziwym życie i już nie szukać aprobaty dla swoich działań w oczach innych. Nie chce już szukać samego siebie, gdzieś na zewnątrz, bo zrozumiał że prawdziwy Sinclair mieszka w nim.
Ciekaw jestem, kim stałbyś się Ty, gdyby przytrafił Ci się przypadek z życia naszego bohatera?